Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 maja 2020

Ciągle coś nowego

Niby zastój, niby pandemia, a ja nie mam czasu usiąść na spokojnie i pomyśleć co napisać, o samym pisaniu nie wspominając... Dziś przeczytałem post cudownej pięknej inteligentnej kobiety, który natchnął mnie do napisania czegoś. Jest to osoba, która była i jest w moim życiu bardzo ważna. Pisała o tym, że nienawidzi marnować czasu i robi kilka rzeczy na raz. Czytając ten post zdałem sobie sprawę, że zachowuję się często identycznie jak ona, choć patrząc na nas można by odnieść wrażenie, że nic nas nie łączy i jesteśmy diametralnie różni.
 Mnie przypomniała się anegdota o Amerykaninie i Meksykańskim rybaku, która chyba dobrze odzwierciedla nasze różne poglądy na życie:

"Pewien amerykański biznesmen wybrał się do Meksyku. Będąc w wiosce na wybrzeżu, w małym porcie spotkał rybaka, który wrócił z ładunkiem bardzo dobrej jakości tuńczyka. Amerykanin zagadnął go:
– Ile trwały twoje dzisiejsze połowy?
– Och, niezbyt długo.

– A co robisz z resztą czasu?
– Śpię do późna, spędzam czas z moją żoną i dziećmi, chodzę na spacery, sączę wino i gram na gitarze z moimi amigos. Jestem bardzo zajętym człowiekiem, senor.
– Słuchaj, jestem doświadczonym człowiekiem biznesu i radzę ci, żebyś zaczął łowić więcej ryb.
– Po co mi więcej ryb?
– Po to, żebyś zarabiał więcej pieniędzy.
– A po co mi pieniądze, senor?
– Żebyś mógł kupić większą łódź i łowić jeszcze więcej ryb. A z zysków mógłbyś kupić więcej łodzi i zatrudniać rybaków. Dzięki temu mógłbyś otworzyć przetwórnię ryb, kontrolując zarówno surowiec, jak i produkt, a potem przenieść się do Mexico City, a może nawet do Nowego Jorku. Byłbyś człowiekiem sukcesu!
– Ile czasu by mi to zajęło?
– Jakieś 10-15 lat.
– Acha. To dość długo.
– Posłuchaj, wtedy przychodzi najpiękniejszy moment. Sprzedajesz dobrze prosperującą firmę i zarabiasz miliony, miliony dolarów!
– Miliony? A po co?
– Po to, żebyś mógł się wyprowadzić do nadmorskiej wioski, by spać do późna, spokojnie spędzać czas ze swoją żoną i dziećmi, chodzić na spacery, sączyć wino i grać na gitarze ze swoimi amigos…. "

 Tak diametralnie różne, a jednocześnie tak podobne w swych założeniach.
 Ja ciągle łapię się na tym, że jak w piosence Daft Punk, chcę: harder better faster stronger...
 Wszystko musi być " podkręcone na 11" nie lubię marnować czasu jeśli mam siedzieć i oglądać serial, to pomimo, że mnie interesuje to z tyłu głowy mam myśl: " mógłbyś teraz pisać, rzeźbić, polerować wisiorki, albo zrobić nóż. (Wyrywek z moich rozległych zainteresowań umysłowo manualnych).
 Podobnie mam ostatnio z czytaniem, kiedyś potrafiłem czytać książkę, za książką, teraz czytam tylko kiedy nie mam innych opcji zajęcia rąk i głowy.
Na terapii słyszałem wielokrotnie: " daj czas czasowi", "wszystko w swoim czasie", "bądź Tu i Teraz" i średnio mi to wychodzi...
Nie potrafię nie planować wszystkiego na tydzień, miesiąc, rok do przodu i oczywiście co nieporządane bardzo się denerwuję, kiedy nic nie idzie po mojej myśli...
Jak wiemy stres prowadzi do napięcia a napięcie do chęci picia.
Z drugiej strony kiedyś alkohol pomagał mi znaleźć ten spokój i niczym się nie przejmować, bo dopóki byłem ja i flacha, to byłem Tu i Teraz, a co będzie na dnie butelki nigdy mnie nie obchodziło. Teraz muszę na nowo szukać spokoju i złotego środka w tym wszystkim i pewnie jeszcze sporo mi to zajmie.
Nadal muszę " spłaszczać amplitudę" bo jak na razie to" albo grubo, albo wcale"
Pogody ducha życzę
Dominik Alkoholik