Szukaj na tym blogu

niedziela, 14 listopada 2021

Prokrastynacja i hedonizm...

    Siedzę, dłubię, kombinuję i zastanawiam się co mam robić... co najlepsze wiem co powinienem robić. Praca, Nauka, inne drobne ważne sprawy, odpoczynek. Takie powinny być moje priorytety i tego powinienem się trzymać. realistycznie na razie jest: Praca, inne drobne rzeczy, odpoczynek Nauka... Przestawienie swojego myślenia jest jednak trudniejsze niż myślałem... ale pracuję nad tym, powoli zmieniam myślenie, przekonuję siebie, że warto wykorzystać czas właściwie, bo dzięki temu się rozwijam i poprawiam swój dobrostan.

 Program AA 24 godzin w swoich założeniach bazuje na eudajmonizmie, ja nadal często myślę hedonistycznie. 

Hedonizm ( hedone - przyjemność, rozkosz) – pogląddoktryna, uznająca przyjemność, rozkosz za najwyższe dobro i cel życia, główny motyw ludzkiego postępowania. Często mylone z epikureizmem, gdzie unikanie cierpienia i bólu jest głównym warunkiem osiągnięcia szczęścia.

Eudajmonizm ( eudaimon – "szczęśliwy", dosł. "mający dobrego ducha") – stanowisko etyczne głoszące, że szczęście (eudaimonia) jest najwyższą wartością i celem życia ludzkiego. Eudajmonizm występuje prawie wyłącznie w teoriach etycznych hellenizmu oraz w buddyjskim opisie motywu i celu działania istot żywych. Eudajmonista rozumie szczęście inaczej, niż zazwyczaj rozumie się je współcześnie: nie jako subiektywne zadowolenie, ale jako pewien stan zachodzący na skutek właściwego postępowania, np. apatheięataraksję czy eutymię.

  Ciągle przypominam sobie, że hedonizm jest fajny, lekki i przyjemny, dlatego właśnie jest tak łatwy do zastosowania, proste działania nastawione na chwilową przyjemność, Ale bardziej właściwy jest eudajmonizm, Rozwój i postępowanie właściwie, nawet, a wręcz zwłaszcza wtedy kiedy coś lub ktoś, kusi nas by postępować hedonistycznie i pochopnie.

Pogody Ducha,

Dominik Alkoholik


niedziela, 31 października 2021

Trzy miesiące mnie tu nie było...

 A mam wrażenie, że z rok. Wydarzyło się sporo, a wydarzy się JESZCZE więcej.

 Jestem studentem, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kierunek psychologia.  To co kiedyś zepsułem teraz naprawiam. Daję przykład innym, że można, że warto i że nie ma sensu szukać wymówek. Nie jestem coraz młodszy, wręcz przeciwnie, niedawno miałem 31-sze urodziny. 

 Tym bardziej przekonuje SIEBIE, że czas nie stoi w miejscu i jeśli ja będę stał w miejscu to będę się cofał. Osiągnę to co chcę tylko przez rozwój, wymaganie od SIEBIE i zdrową dyscyplinę.

 Miesiąc temu wziąłem udział w 3 Konferencji Sekson o seksualności i rodzicielstwie osób z niepełnosprawnością. Byłem jednym z prelegentów i moje wystąpienie było zdecydowanie nietuzinkowe. Gdybym mógł zmieniłbym w nim praktycznie wszystko, a mimo to nie żałuję, jak na pierwsze takie wystąpienie daje sobie mocne 5/11. Merytorycznie byłem przygotowany świetnie, emocjonalnie i psychicznie ni cholery więc wyszło jak wyszło... Nie pomogło mi to, że sam się nakręcałem i podkopywałem swoją pewność siebie. Tak bardzo chciałem dobrze wypaść, że koniec końców nawet nie do końca pamiętam co powiedziałem z tego co chciałem powiedzieć, a nie mam jeszcze odwagi by obejrzeć nagranie z tego wystąpienia.

 To kolejna lekcja dla mnie, ważna i bardzo wartościowa. Najbardziej cieszy mnie to, że na konferencji poznałem ciekawych i wartościowych ludzi, dla których chcę się starać i od których mogę się wiele nauczyć. 

Mówię zwłaszcza o mojej "Cioci" o której już wspominałem. Na żywo okazała się równie Cudowną, Wspaniałą, Ciepła, Kochaną osobą jak przez internet. Bardzo się cieszę, że mogłem ją poznać w realu i mam nadzieję, że będziemy się spotykać jak najczęściej. 

 Na studiach mam chwilowy spadek weny do nauki, daję sobie luz na długi weekend i ruszę we wtorek, mam sporo materiału do opanowania na następny zjazd i muszę ciągle pilnować się z systematycznością. Ciągłe drobne zmiany na drodze do perfekcji. Nie ważne, czy mówimy na to rozwój osobisty, Program 12 Kroków AA, czy Kaizen.

 Tylko systematyczną ciężką pracą można coś osiągnąć.

Pogody Ducha

 Dominik Alkoholik 

wtorek, 27 lipca 2021

trochę mnie tu nie było

 Przez ostatnie dwa tygodnie sporo się działo. Napisałem artykuł, dostałem się na studia, nadrobiem parę spraw, a kilka zaniedbałem.
 O i tak to się powoli żyje na tej wsi... Staram się planować dzień i robić to co najpilniejsze, ale nie zawsze mi się chce. 
 Dopadł mnie marazm, może to jakieś obawy, że to wszystko mnie przerośnie... 
 Ciągle mam problemy z pewnością siebie i boję się, że jeśli coś może pójść nie tak, to na pewno pójdzie. Nadal szukam, myślę, kombinuję... program 24 godziny jest prosty. Żyj tu i teraz, martw się o siebie TYLKO DZISIAJ, jutro jest niepewne... jeśli masz coś zrobić na już to zrób resztą się nie przejmuj, a ja mimo to przejmuję się przyszłością, tym co będzie jeśli.. 
 Wiem, że to naturalne, że wiele osób tak ma i jedyne co mogę zrobić to się powoli tego oduczać.
 Nie ważne, czy nazwiemy to Kaizen, czy program 24 godziny zasady są proste. Majpierw obowiązki, potem przyjemności to jest podstawa udanego trzeźwego życia. Wymagać od siebie, ale być dla siebie dobrym. Znależć równowagę i spłaszczać amplitudę.
Pogody Ducha 
Dominik Alkoholik



niedziela, 11 lipca 2021

Zaczyna się dziać

 Mój pierwszy artykuł dla Projekt Sekson się ukazał. Jak na razie z tego co wiem jest odbierany pozytywnie. Teraz zbieram się do napisania kolejnego, tym razem w temacie wyuczonej bezradności. Wyuczona bezradność to temat Kroku Pierwszego "Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec XXX, że przestaliśmy kierować własnym życiem".  Specjalnie nie pisze alkoholu, a zostawiam puste miejsce, bo można być bezsilnym wobec wielu rzeczy.   Każdy kto uzna, że jest wobec czegoś bezsilny, może dzięki temu programowi porządkować swoje życie.  W AA mówimy,  że program jest dla wszystkich, ale nie dla każdego. Dowodem na to jest fakt, że poza wspólnotą Anonimowych alkoholików istnieją także wspólnoty Anonimowych Narkomanów, Anonimowych Depresantów, Anonimowych jedzenioholików, Anonimowych Hazardzistów itd.

 Nie słyszałem jeszcze o wspólnocie Anonimowych Osób z Niepełnosprawnością, ale nie oznacza to, że taka wspólnota nie istnieje, albo nie powstanie. Wielokrotnie i od wielu osób słyszałem "Ja jestem niepełnosprawny, nie dam rady, TY to zrób", wśród osób z niepełnosprawnością wiele cierpi z powodu wyuczonej bezradności.  Znam osoby zarówno nie samoobsługowe, ale samodzielne, jak i samoobsługowe, za to całkowicie niesamodzielne. Istnieje też ogromna grupa ludzi nie samoobsługowych i niesamodzielnych. Jednakże każda osoba, która nie jest ubezwłasnowolniona, jest za siebie i za swoje czyny odpowiedzialna. Osoby z wyuczoną bezradnością tracą poczucie sprawczości w swoim życiu.  Wyuczona bezradność, wynikająca z niej frustracja i poczucie braku panowania nad własnym życiem może także powodować nadużywanie substancji psychoaktywnych (alkohol, narkotyki) oraz popadanie w inne uzależnienia. Ale do brzegu, bo widzę, że zaczął mi się z tego wpisu tworzyć wyżej wspomniany artykuł. Jestem DDA, zostałem wychowany przez mamę i babcię, moje wzorce mężczyzny były delikatnie mówiąc chujowe... w młodości byłem wyśmiewany prze rówieśników i de facto od zawsze czułem się inny od wszystkich. Byłem wychowany na Beniaminka, który nie miał żadnych obowiązków, byłem trzymany pod kloszem i takie były początki mojej wyuczonej bezradności i alkoholizmu, no i jeszcze kilku innych wypaczeń.

 Rok temu natrafiłem przypadkiem na pewną kobietę. Pierwsze wrażenie, jakie na mnie wywarła, było piorunujące. Wywarła na mnie wrażenie Prawdziwej Samicy Alfa! Jako, że byłem wychowywany w kobiecym gronie, bo oprócz mamy i babci, najbliższą mi osobą, była dwa lata starsza ode mnie sąsiadka, którą zawsze traktowałem jak starszą siostrę, lubię kobiece towarzystwo i jest ono dla mnie naturalne. Jednakże niewiele z nich działa na mnie w ten sposób. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale pewien typ kobiet samą swoja obecnością i sposobem bycia wzbudza we mnie naturalny szacunek i sprawia, że w naturalny sposób chcę im się podporządkować. W każdym tego słowa znaczeniu. Takich kobiet mogę wymienić sześć. 

 Na początku tylko obserwowałem ją z podziwem, patrzyłem na jej aktywność w sieci, za równo na polu prywatnym jak i aktywistycznym, ponieważ jest prężnie działająca aktywistką i to w wielu dziedzinach. Później nieśmiało zacząłem komentować jej posty, zaczęliśmy ze sobą pisać, mój stosunek do niej ewoluował, tak jak zmieniała się nasza relacja. Teraz zaczynamy być blisko, nasza relacja powoli się rozwija. Nadal poznajemy siebie nawzajem. Mimo to mam wrażenie, jakbym znał ją lata. Traktuję ją jak członka rodziny, Ciocię :), przy której czuję się bezpiecznie, dla której chce się zmieniać, dla której jestem gotów zrobić bardzo wiele, jeśli nie wszystko i którą traktuję z wielkim szacunkiem.

 Jednocześnie, przez to, że jest ona, tak jak ja DDA, widzę w niej małą delikatną dziewczynkę, którą trzeba się opiekować, co wzbudza we mnie naturalny odruch "starszego brata". Takich kobiet, tez znam kilka. I każda z nich nazywam Siostrą. 

Każda z tych relacji jest dla mnie bardzo ważna i każda mnie czegoś uczy. Jestem bardzo ciekaw czego te relacje mnie jeszcze nauczą.

Mam nadzieję, że Wy tez macie w swoim życiu osoby, które są dla was ważne i dla których jesteście ważni.

Pogody ducha

Dominik Alkoholik


 

niedziela, 4 lipca 2021

bez tytułu

  Kiedy zaczynałem pisać tego bloga miałem wielkie plany i oczekiwania. Tak HURRRA będę pisał mądre rzeczy, będę dawał innym przykład, że warto się zmieniać, pracować nad sobą i wymagać od siebie. 

 Kurde, wiecie jakie to trudne? Na początku miałem miliony planów i pomysłów, myśli kotłowały mi się w głowie i chciałem coś powiedzieć na każdy temat. Oczywiście na wielu tematach się nie znam, ale przecież wielu ludzi się nie zna, a wypowiadają się nawet w mediach. 

 Teraz po kolejnym pół roku przemyśleń i układania sobie w mojej chorej, przepitej głowie widzę, że nawet jeśli nikt nie znajdzie nic ciekawego w moich wypocinach, to mnie to pomaga w radzeniu sobie z emocjami. Nie wszystko i nie zawsze chce powiedzieć kolegom z AA, czy terapeucie, a takie "puszczanie w eter" przemyśleń i emocji pozwala oczyścić umysł. 

 czy to co pisze jest logiczne, sensowne i przydatne dla innych, tego nie wiem. Mam taką nadzieję. Czy dzięki temu co robię komuś pomagam, albo pomogę? CHCIAŁBYM. 

 Dziś wieczorem ma się ukazać mój artykuł na temat seksu i seksualności w ramach projektu Sekson. Czekam na opinie innych i jestem bardzo ciekaw reakcji czytelników. 

 Powoli zaczyna się dziać w moim życiu coraz więcej ciekawych i ważnych rzeczy. Nic z tego nie wydarzyłoby się, gdybym nie zaczął trzeźwieć i zmieniać swoje życie. Z drugiej strony nie musiałbym trzeźwieć, gdybym nie zaczął pić. Alkoholizm jest chorobą duszy i umysłu, jak większość kompulsji, czy depresja. nie sam alkohol był przyczyną, to tylko objaw, skutek tego, ze nie radziłem sobie z emocjami i ogólnie życiem. Teraz powoli uczę się na nowo radzić ze wszystkim. Zgodnie z fragmentem Wielkiej Księgi AA:



Rzadko się zdarza, by doznał niepowodzenia ktoś, kto postępuje zgodnie z naszym programem. Nie wracają do zdrowia ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą całkowicie poddać się temu prostemu programowi. Zazwyczaj są to mężczyźni i kobiety, którzy z natury swojej nie są zdolni do zachowania uczciwości wobec samych siebie. Istnieją tacy nieszczęśnicy. To nie ich wina. Tacy się po prostu urodzili. Z natury swej nie są zdolni pojąć, a tym bardziej rozwinąć sposobu postępowania, który wymaga bezwzględnej uczciwości. Ich szanse na powodzenie są niestety znikome. Istnieją także ludzie których cierpienie wypływa z głębokich zaburzeń emocjonalnych lub umysłowych, ale  wielu z nich wraca do zdrowia,  jeśli tylko zdobędą się na uczciwość wobec siebie. Historie naszych zmagań opublikowane w „Wielkiej Księdze AA” i przedstawianych na mityngach, ukazują  w ogólnych zarysach, kim byliśmy, co się z nami stało i jacy jesteśmy obecnie. Chcemy stać się ludźmi nowymi, chcemy przejść w tym celu choćby najtrudniejszą i najdłuższą drogę. Kto zdecydował się na ten trud, znajduje się już na wspólnej drodze z całym ruchem AA i dokonał najważniejszego kroku wstępnego w realizacji programu Dwunastu Kroków. Przy stawianiu niektórych z nich towarzyszyło nam wahanie sądziliśmy, że potrafimy znaleźć łatwiejszą, łagodniejszą drogę, ale nie potrafiliśmy. Pozostaje nam zatem prosić was bądźcie nieustraszeni i gorliwi od samego początku. Niektórzy z nas usiłowali przez jakiś czas trzymać się starych przekonań bezskutecznie. Musieliśmy pozbyć się ich całkowicie. Pamiętajmy przy tym, że mamy do czynienia z alkoholem, wrogiem podstępnym, potężnym i przebiegłym. Nie jesteśmy w stanie walczyć z nim sami, bez dodatkowej pomocy. Ale na szczęście jest Ktoś potężniejszy pod każdym względem, posiadający wszystkie potrzebne zasoby sił. Tym kimś jest Siła Większa niż nasza własna - wierzący nazywają ją Bogiem. Szukajmy tej siły i oby udało się nam ją odnaleźć. Czyn wykonany połowicznie nie daje korzyści. Znajdujemy się w punkcie zwrotnym życia. Prośmy Siłę Wyższą - z zupełnym oddaniem się o pomoc i opiekę!

poniedziałek, 28 czerwca 2021

Kolejny zwykły tydzień...

  Niby nic się nie dzieje, a jednak dzieje się sporo. Artykuł dla SEKSON po korekcie wrócił cały na czerwono... W pierwszej chwili się przestraszyłem, że ni cholery nie potrafię pisać, potem znajoma pisarka mi powiedziała, ze to normalne i mi ulżyło. Po sugestiach rozwinąłem kilka wątków i czekam na kolejną korektę... 

 W pracy bez zmian, nie mam na co narzekać, ludzie to idioci więc nawet z nimi nie dyskutuję, żeby mnie przypadkiem nie ściągnęli na swój poziom...

Prace w ogrodzie jako tako idą, w warsztacie też porządki powoli się posuwają do przodu. 

 Spokojne leniwe wakacje, Wstaję rano, robię przedziałek i odpierd*lam się od siebie. Robię to co chcę, wtedy kiedy chcę i jest zajebiście. Jeśli chce posprzątać, to sprzątam, jeśli chcę obejrzeć głupia komedyjkę, albo najmocniejszy, najmroczniejszy, najbrutalniejszy horror to to robię. Najtrudniejszą, a zarazem najważniejszą rzeczą w życiu jest zrozumienie, że TYLKO JA jestem ODPOWIEDZIALNY za swoje decyzje, działania i emocje. Nie moja partnerka, nie znajomi, nie sąsiad JA!

 Istnieją słowa klucze, które modelują nasze myślenie, warto  unikać pejoratywnych i skupiać się na pozytywnych. Ja staram się to robić. Kiedy ciągle mówimy, że "MUSIMY" cos zrobić, to automatycznie mamy do tej rzeczy negatywny stosunek i trudniej nam ją wykonać. Dlatego nie " MUSZĘ iść do pracy>" tylko "CHCĘ iść do pracy", nie" MUSZĘ podlać ogród", tylko "Idę popatrzeć jak mi ładnie rośliny rosną z wężem w ręce." 

 Cały nasz stosunek do życia kształtujemy sami, to trochę jak z puszczaniem wiatrów, jeśli ciągle się zmuszamy to gówno z tego wyjdzie....


Pogody Ducha

Dominik Alkoholik 




niedziela, 20 czerwca 2021

Zostałem zwyzywany od HEDONISTÓW...

 Niedawno moja przyjaciółka nazwała mnie Hedonistą... Przy czym w pierwszej chwili to zabrzmiało jak obelga, jakby powiedziała, że jestem egocentrykiem i narcyzem...

Hedonizm to pogląd, doktryna, uznająca przyjemność, rozkosz za najwyższe dobro i cel życia, główny motyw ludzkiego postępowania. Często mylone z epikureizmem, gdzie unikanie cierpienia i bólu jest głównym warunkiem osiągnięcia szczęścia. Zgodnie z Hedonizmem ludzie powinni zmierzać do szczęścia (cudzego lub swojego), bowiem jest to „etycznie dobre”. Hedonizm psychologiczny głosi, iż ludzie pragną szczęścia, nie mówi nic jednak co do sposobu jego osiągnięcia. Hedonizm materialistyczny dopatruje się najwyższej lub jedynej wartości w gromadzeniu i zużywaniu dóbr materialnych, czyli w konsumpcjonizmie. 

 Dało mi to do myślenia, od ponad trzech lat staram się zrozumieć program 12 kroków, program 24 godzin i moje przemyślenia co do nich ciągle ewoluują. 

W najprostszym ujęciu rozumiem to tak:

 Staraj się być, szczery i uczciwy, nie bądź egoista, staraj się być dobry dla innych, wymagaj od siebie, staraj się pomagać innym na ile możesz. Nie zadręczaj się przeszłością i nie martw się o przyszłość, jeśli będziesz żył w zgodzie ze sobą przyszłość się ułoży. Ciesz się z każdego sukcesu i wyciągaj naukę z porażek.  

 Sęk w tym, że dopiero uczę się tak żyć, mam do nadrobienia 27 lat wypaczeń, błędów i zaniedbań, nadal mam głęboko zakorzenione przekonanie, że nic nie muszę... jeśli nie chce czegoś robić to muszę przewalczać wewnętrzne opory i często jestem z tego powodu mniej lub bardziej sfrustrowany. Czy jest to Hedonizm? Z zewnątrz na pewno tak to wygląda, cieszę się z małych rzeczy i dążę do ogólnie rozumianego szczęścia. 


niedziela, 13 czerwca 2021

Kolejny zwykły tydzień...

 Kolejny tydzień, kolejny weekend. Kolejne nowości i ciągła praca 24 godziny na dobę.

 Projekt liderski powoli się toczy. Zobaczymy jak sie rozwinie i co z tego wyjdzie.

  Podjąłem też w tym tygodniu współpracę z projektem SEKSON, który ma na celu podniesienie świadomości i samoświadomość Osób z Niepełnosprawnością w ogólnie rozumianej sferze seksualności.

 Nie uważam się za eksperta w tej dziedzinie, jednakże codzienność pokazuje mi, że moja edukacja seksualna, prowadzona przez moją mamę dyplomowaną położną dała mi dużą wiedze, której większość ludzi nie posiada. Dostęp do podręczników medycznych i całkowity brak TABU w tej kwestii ukształtował mnie w dużej mierze, na człowieka, który otwarcie może poruszać ten temat i nie wstydzi się mówić otwarcie o wszystkich aspektach cielesności i seksualności. 

 Mam jedną zasadę jeśli chodzi o ten te, którą miała i ma również moja matka: " Pytaj o co chcesz, mów o wszystkim szczerze i otwarcie, ale używaj poprawnej terminologii."

  Obserwuję ten projekt od dłuższego czasu i mnie osobiście dużo on na razie nie uświadomił, ale mam nadzieje, że będzie się on rozwijał i również ja dowiem się czegoś nowego. 

 Poza tym ciągle szukam materiałów do książek, które mam w planie do napisania i ten plan powoli staje się coraz bardziej realny. 

 W pracy bez zmian i to dobrze, bo elementy stabilizujące i utrzymujące rutynę są ważne. 

 Poza tym klasyczna rutyna, trochę pracy wokół domu, trochę w warsztacie i jakoś powoli czas leci. 

 Czas leci, dlatego ważne, by dobrze go wykorzystywać.


Pogody Ducha

Dominik Alkoholik

niedziela, 6 czerwca 2021

Decyzje i wątpliwości...




 Kiedy zaczynałem swoją przygodę z psychologią, lata temu na Uniwersytecie Śląskim intrygowała mnie ona i chciałem wiedzieć, dlaczego ludzie zachowują się tak jak się zachowują.  Nadal mnie to ciekawi, wciąż chcę odkrywać i badać ludzką naturę. Myślę nad studiowaniem psychologii, chcę terapeutą uzależnień. Trochę z toku studiów nadal pamiętam, a resztę sobie przyswoję. Kupiłem na razie "Pół cegły" czyli pierwszy tom podręcznika Prof. Jana Strelaua. Powoli będę go sobie czytał i nastrajał się mentalnie do studiów.


 Powoli, bo nadal jestem pełen obaw, wątpliwości, chce to zrobić, ale mi się nie chce... trochę odwykłem, od siedzenia i zakuwania materiału, poza tym nadal mam jeszcze sporo blokad mentalnych, które są upierdliwe i utrudniają mi funkcjonowanie.

 Wkręcam sobie, że dostać się na studia, to dwie różne sprawy, że mieć magistra z Psychologii, a być dobrym psychologiem, to gigantyczna różnica etc.

 Boje się, że dopasowanie siebie pod tryb praca + studia może mi zaszkodzić, nie czuję się jeszcze na to gotowy. Stres, zaliczenia, czas przeznaczony na naukę, to się może nawarstwić i doprowadzić do głodu alkoholowego, a nawet nawrotu choroby.

 Z drugiej strony bezrefleksyjne dążenie po trupach do celu, bez względu na konsekwencje to Psychopatia. Ostatnio sporo nad tym myślę i dochodzę do wniosku, że duża część historii i rozwoju psychologii bazuje na przełamywaniu granic, robieniu rzeczy, które przeciętny człowiek uznałby za chore, niemoralnie, wręcz psychopatyczne... 

 Psycholodzy przez lata przeprowadzali eksperymenty, które gdyby nie zgoda uczestników świetnie by się wpasowały w działalność Doktora Mengele, czy Japońskiego oddziału 731... 

 Eksperyment więzienny Zimbardo, Eksperyment Milgrama, Eksperyment na Małym Albercie... Zestawmy to z e sprawami karnymi: Sprawa Sylvii Likens, Sprawa Josefa Fritzla... Chwilami mam wrażenie, że każdy może zostać psychopatą, mniej lub bardziej świadomie... 

 Czy ja mógłbym przeprowadzać podobne eksperymenty co Zimbardo, czy Milgram?  Oczywiście, czy mógłbym powtórzyć potworności Fritzla? NIGDY W ŻYCIU!

  I chyba to tu muszę szukać złotego środka. Świadomości, że bez względu na wszystko, muszę uważać na swoje myśli i zachowanie, nie wkręcać sobie "chorych filmów" nie szukać wymówek i usprawiedliwień, bo nawet jeśli nie będę najlepszy, nawet jeśli będę popełniał błędy, to trzeźwienie to proces, trzymanie się norm i kontrola samego siebie... jeszcze muszę przetrawić ten temat, ale coraz bardziej czuję się przekonany, że to dobry pomysł.


Pogody Ducha

Dominik Alkoholik





niedziela, 30 maja 2021

Podejście do świata...

 Kolejny tydzień, w którym wydarzyło się dużo małych rzeczy, kolejny dzień, gdzie nie mam planu co chce napisać. Klepię w klawisze, słucham muzyki i zobaczymy co z tego wyjdzie. 

 Przeczytałem w końcu Manifest Unabombera. "Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość". Od kilku lat szukałem tej książki i w końcu się udało, stoi teraz na półce i czeka, aż do niej wrócę, a wracać do niej będę pewnie wielokrotnie. Jego wnioski i przemyślenia do mnie przemawiają. Jego metody, mam tu na myśli podkładanie bomb i mordowanie niewinnych ludzi, nie. Chociaż muszę przyznać, że masowe ludobójstwo na pierwszy rzut oka wydaje się najprostszym rozwiązaniem. Ted Kaczynski napisał w swoim Manifeście, że gdyby nie bomby, gdyby nie mordowanie ludzi, to nikt by nie zwrócił uwagi na jego manifest. Mahatma Gandhi, ani Matka Teresa z Kalkuty chyba nikogo nie zamordowali, a jednak nadal są wielkimi autorytetami i byli wysłuchiwani. 

 Jeśli możemy coś zmienić, poprawić, naprawić to moim zdaniem naszym naturalnym obowiązkiem jest by to zrobić. Nasza Siła Wyższa zawsze będzie nam ukazywać co powinniśmy zrobić, naszą wolną wolą i naszą decyzją jest JAK to zrobimy. Można wybrać drogę Gandhiego, można wybrać drogę Teda Kaczynskiego, a można wybrać drogę Jarosława Kaczyńskiego, ja osobiście polecam tylko jedna z tych trzech...

 Trzeźwość, trzeźwe logiczne myślenie, jest proste, choć bardzo trudne. Wystarczy starać się nie szkodzić innym, pomagać ludziom, nie byś egoista, egocentrykiem, wymagać od siebie, być najlepszą możliwą wersją siebie, robić to co wypada, a nie tylko to co się chce. 

Pogody Ducha

Dominik Alkoholik




niedziela, 23 maja 2021

Po prostu to zrób...

  Cały czas pracuję nad przewalczeniem swojej prokrastynacji. Mam masę blokad mentalnych, które powstrzymują mnie przed działaniem. za każdym razem jak chcę zrobić cos nowego, czego jeszcze nie próbowałem, to przez pierwsze kilka minut musze wyciszać w głowie głos mówiący: "-Nie dotykaj bo zepsujesz!", "-Po co to robisz, skoro wiesz, że nie wyjdzie!"

 Od ponad tygodnia mam do zrobienia jedną mała rzecz, przed którą się ciągle wzbraniam... Nawet jeśli to zepsuję, to mam szansę to potem naprawić, a i tak czuję się jak saper rozbrajający bombę, gdzie jest kilka kabelków i tylko przecięcie właściwego ją rozbraja... Jest to co najmniej męczące... Jednakże nie dziwi mnie fakt, że tak jest, to konsekwencje mojej przeszłości, błędów wychowawczych i tego, że faktycznie wcześniej wiele rzeczy psułem, nie ważne czego się dotknąłem.

 Teraz powoli się uczę, próbuję nowych rzeczy, a fakt, że wielu twórców niezależnie od dziedziny pokazuje głównie to co im się udało, a nie porażki wcale nie pomaga. Znam kilku szczerych twórców prowadzących kanały na You Tube, którzy potrafią przyznać się do błędów i porażek. Jednakże w większości ludzie pokazują tylko to co idealne. Ja sam chwilami łapię się na tym, że nie chce pokazywać tego co mi nie wychodzi, tylko sukcesy, mam duży problem z przyznaniem się przed sobą i przed innymi, że cos mi nie wychodzi, albo, że czegoś nie potrafię. 

Paradoksalnie wolę najpierw się czegoś nauczyć, a potem pokazać, że to umiem, zamiast pokazać sam proces nauki, chociaż to pokazanie tego procesu może być wartościowe dla innych. Nie tylko dlatego, że dzięki temu ktoś zobaczy, że nie wszystko od razu jest idealne, ale też dlatego, że może zobaczyć, że on sam może się tego nauczyć i nie ma sensu przejmować się porażkami. 

 Kultura i kanony piękna wmawiają nam, że musimy być idealni, wszystko jest piękne, cukierkowe, doskonałe, a kobiety nie robią kupy... W AA i na terapii nauczyłem się bardzo mądrego, ciekawego i uczciwego podejścia.

BĄŹ NAJLEPSZĄ MOŻLIWĄ WERSJĄ SIEBIE

 Oznacza to, że jeśli możesz w sobie coś zmienić i poprawić, to powinieneś to zrobić. Pamiętać jednak należy, że nic nie dzieje się od razu, a zmiana to proces, który trwa w czasie. Nie można z dnia na dzień mieć 15 lat pełnej abstynencji, na to potrzeba wytrwałości, pracy nad sobą i wsparcia Siły Wyższej, przez PIĘTNAŚCIE LAT! Nikt z dnia na dzień nie zacznie jeździć na deskorolce jak Tony Hawk, ale jeśli chcemy dojść do jego poziomy, to powinniśmy codziennie trenować i codziennie zbliżać się do tego ideału. 

 To istota Kaizen, Programu 24 godzin i wielu z pozoru różnych, a w gruncie rzeczy identycznych podejść do pracy nad sobą, zmiany i rozwoju. 

 Oczywiście prędzej, czy później zrobię co mam zrobić, nie dziś, bo jest niedziela, ale pewnie jutro i zajmie mi to pewnie kwadrans. Jeśli się zepsuje, to to naprawię i cały czas będę pracował nad swoim podejściem do działania. Głos, który mi przeszkadza i deprymuje to co robię jest coraz cichszy, a ja robię coraz więcej różnych, nowych rzeczy. Na razie pracuje nad sobą dopiero trzy i pół roku, a już zauważam ogromną różnicę, ciekawe co będzie za 5, 10 15 lat...

 To czas pokaże co się stanie, teraz mam bieżące sprawy na głowie i chce, mogę i powinienem je zrobić, zanim zacznę się mierzyć z kolejnymi. 

Jeśli Ty masz coś do zrobienia to PO PROSTU TO ZRÓB, jeśli się nie uda, spróbuj jeszcze raz. Ja próbuję codziennie i coraz więcej rzeczy mi wychodzi, coraz więcej rzeczy potrafię zrobić, a nie tylko "udało mi się"....

Pogody Ducha, BĄŹ NAJLEPSZA MOZLIWA WERSJĄ SIEBIE


Dominik Alkoholik



niedziela, 16 maja 2021

higiena psychiczna

  W zeszłym tygodniu nie napisałem nic na blogu, bo bo robiłem sobie mały reset na łonie natury, najpierw sam, potem na spacerze z moja partnerką. 

 W ciągu 24 godzin zrobiłem jakieś 24 kilometry pieszo  ( pewnie ciut więcej, ale ta ładnie to wygląda :) ), z tego połowę ze sporym obciążeniem, bo miałem cały plecak sprzętu biwakowego .

 Oczywiście masę pomysłów na posty mniej lub bardziej merytoryczne mam, w zeszłym tygodniu chciałem poruszyć co najmniej trzy różne, acz powiązane moim zdaniem tematy.

 Ciągle krążą mi w głowie i je jeszcze wielokrotnie poruszę, jednakże nawet na przestrzeni ostatniego tygodnia zauważyłem, że moje podejście do pewnych tematów zaczyna się zmieniać, a to tylko tydzień, nic dziwnego, że przez ostatnie trzy i pół roku wykonałem obrót o 180 stopni.

 Coraz częściej postrzegam moje obecne działania jako "drugie podejście" do dorosłości, nowa szansę. Mam prawie 31 lat, czuję się na jakieś 21. Ostatnie 10 lat dało mi olbrzymią lekcję pokory, której nie dostałem niestety wcześniej. Oczywiście, że zazdroszczę trochę ludziom, którzy otrzymali inne lepsze wychowanie niż ja, współczuję każdemu, kto miał "gorzej". Przy czym zgodnie z Desideratą:

"Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie."

Ocena cudzego zachowania jest naturalna, jakby na to nie patrzeć, tylko poprzez porównanie do innych osób możemy sprawdzić, czy to co JA robię jest właściwe. Bo jeśli pięcioro moich znajomych potrafi pływać, a ja nie potrafię to może warto się nauczyć. Oczywiście może się zdarzyć, że kiedy moi znajomi dowiedzą się, że nie potrafię pływać, to mogą się z tego śmiać i mnie krytykować. Jeśli tych pięcioro znajomych będzie mi wytykać, że nie umiem pływać, to mam dwie możliwości OBRAŻAĆ SIĘ i wściekać, albo UCZCIWIE WOBEC SIEBIE przyznać, że to przydatna umiejętność i warto się nauczyć.

 Kilka lat temu byłem na prostej drodze, do stania się stereotypowym bezdomnym menelem, nie ukrywam tego i się tego nie wstydzę. TAK wielokrotnie robiłem rzeczy z których nie jestem dumny. Dzięki terapii i ciężkiej pracy przestałem. Program AA i pokrewne opierają się na uczciwości wobec siebie, czy uczciwe wobec siebie jest picie litra wódki dziennie i mówienie "nie mam problemu z alkoholem"? NO RACZEJ NIE... Teraz powoli zbieram okruchy roztrzaskanego życia, część pieczołowicie odkładam na miejsce, część oglądam i wyrzucam, bo wiem, że nie są mi już potrzebne, bo to te elementy były szkodliwe. 

 Jest to takie sprzątanie jak każde inne generalne porządki, jeśli widzę stertę śmieci w kącie to ją zgarniam do wora i wywalam, jeśli znajduje coś cennego, o czym myślałem, że już dawno zaginęło to odkładam to na miejsce. Tak było niedawno z pewną znajomością, którą udało mi się odnowić, pomimo, że myślałem, że nigdy się to nie uda. Odnowiłem kontakt z moją  " Starszą Siostrą", cudowną wspaniałą kobietą, która wiele nauczyła mnie o życiu i bez której prawdopodobnie moje życie wyglądałoby obecnie o wiele gorzej. To dzięki niej miałem i mam stały fundament moralny, dzięki któremu moja terapia wygląda jak kapitalny remont, a nie jak budowanie od zera.   Oczywiście nie jest tak, jak było lata temu, ale mam nadzieję, że uda Mi się ją odbudować, taką jak była, a może nawet lepszą, bo teraz zacząłem ją doceniać.

Nie wiem ile jeszcze mi zajmą te porządki i składanie wszystkiego do kupy, zakładam, że do końca życia ( nie ważne, czy pożyję jeszcze 60 minut, czy 60 lat). Trzeźwienie i utrzymanie się w abstynencji to praca na całe życie. Moje przekonania i normy moralne bazują na programie AA, który od prawie 90-ciu lat pomaga milionom uzależnionych i nie tylko na całym świecie. Na jego bazie powstały też programy rozwoju duchowego. Program AA nie jest ideologią, a stylem życia, który dla NAS ALKOHOLIKÓW jest NORMALNY, jest to nasza droga do osiągnięcia stabilnego i owocnego życia, nie jest on dla każdego, ale jest dla wszystkich. Jeśli w Twoim życiu jest coś co obrzydza cię jak truchło szczura w umywalce, to JA na twoim miejscu bym to truchło sprzątnął. Metoda AA nie jest prosta, nie jest łatwa, ale jeśli nie ma innej, to JA uważam, że warto spróbować. Dla własnej higieny psychicznej i uczciwego życia.

Pogody ducha

Dominik Alkoholik



niedziela, 2 maja 2021

"Nie porównuj się do innych, bo możesz stać się próżny, lub zgorzkniały..."

 Cały czas staram się budować swój spokój, nie przejmować się rzeczami na które nie mam wpływu i zmieniać to na co mam wpływ. I cały czas uczę się tego, że tak na prawdę mam wpływ na wszystko co mnie otacza, tylko nie zawsze taki, jaki bym sobie życzył. Dla takiego lenia, lesera i egoisty idealnie by było, gdyby każdy robił dokładnie to co ja chcę, kiedy chcę i jak chcę. Jednakże tak niestety się nie da, historia pokazuje, że nawet totalny autokrata dyktator nie ma pełnej kontroli nad każdym aspektem zachowania innych. 
 Dlatego staram się funkcjonować w zgodzie z modlitwa o pogodę ducha:

Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

 Pogody ducha ciągle szukam i znajduje jej coraz więcej. W każdej sytuacji staram się odnajdywać pozytywy, godzić się z tym, że nie zawsze wszystko wychodzi. Moja Siła wyższa pokazuje mi, że jeśli coś nie wyszło, to często dlatego, że za mało się starałem i powinienem się bardziej przyłożyć. Czasem jest również tak, że bardzo się staram i mi coś nie wychodzi, a po jakimś czasie okazuje się, że to co próbowałem tak usilnie zrobić dzieje się samo. 
Odbieram to jako jasne znaki od Siły Wyższej. I nie ważne, czy nazwiemy to Karmą, Bogiem, zrządzeniem losu, czy działalnością krasnoludków, są to w moim odczuciu jasne znaki od Siły Wyższej, co i kiedy robić, żeby wszystko się ułożyło. 
 Jeśli coś rozwalałem, przez kilka lat, to głupotą jest oczekiwać, że odbuduje to w kilka dni, tygodni, miesięcy... 
Nie zawsze można iść prostą drogą i uczę się szukać właściwej, a nie najkrótszej drogi. 

 Na Morskie Oko w tatrach można wjechać Fasiągiem, wejść pieszo po asfaltowej drodze, lub stromą ścieżką przecinającą drogę asfaltową, każda z tych możliwości ma wady i zalety, każdy sam wybiera, która jest dla niego odpowiednia. Nie zależnie od tego, którą wybierzemy, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że nasza droga jest niewłaściwa.

 "Ci co wjeżdżają Fasiągami, to są lenie, tacy, co wyjechali w góry, ale nie wiedza, że po górach się chodzi, a nie jeździ, zamęczają tylko biedne koniki!"

"A Ci co idą na przełaj, to wariaci, przecież jest wygodna asfaltowa droga, można spokojnie spacerkiem przejść" 

"Kretyni, po co iść 10 kilometrów pod górę, albo się szarpać na przełaj, po tych kamolcach i dołach, jak można kulturalnie Fasiągiem podjechać"

 Moja droga jest MOJA! To MNIE ma pasować, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że zwariowałem, albo, że nie robię wystarczająco dużo. W większości przypadków, są to ludzie, którzy sami nie robią 1/5 tego co Ja i tylko narzekają, że życie nie układa im się samo, tak jakby chcieli... Egocentryczni, samolubni, zgorzkniali, rozpoznaję ich zwykle w pierwszych chwilach rozmowy, sam taki byłem...
 Tak jak potrafię rozpoznać alkoholika, który wciąż jeszcze cierpi, tak potrafię doskonale rozpoznać, które z moich przywar mają ludzie w moim otoczeniu. Czy mogę ich na siłę zmienić? kazać im przestać być egoistami, którzy wymagają od innych zamiast od siebie?

NIE, chwilami bardzo bym chciał, a mój Wewnętrzy Egocentryczny Buc Psychopata, mówi mi co każda z tych osób powinna zrobić, żeby się zmienić. Oczywiście prostą drogą byłoby postąpić, dokładnie jak On podpowiada, ale wtedy niczym bym się nie różnił od ludzi, których zachowanie mi nie odpowiada, ergo NADAL BYŁBYM EGOCENTRYCZNYM, ZGORZKNIAŁYM SAMOLUBEM, który nic w sobie nie zmienia.

Są chwile, w których myślę, że dla niektórych idealnym rozwiązaniem wszystkich ich problemów jest defenestracja, z jakiegoś wysokiego piętra, jednakże wtedy uświadamiam sobie, że to ludzie, którzy cierpią, z różnych powodów i zamiast się denerwować powinienem im współczuć, ponieważ jeszcze nie znaleźli sposoby na radzenie sobie ze swoim życiem...

 "Jeśli porównujesz się z innymi, możesz stać się próżny, lub zgorzkniały, ponieważ zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie."

 Staram się porównywać tylko i wyłącznie do przeszłego siebie, chociaż nie zawsze mi wychodzi, jeszcze długa droga przede mną, jeszcze często będę porównywał się do innych. Jednakże, czy porównuję się do SIEBIE z przeszłości, czy do innych, najważniejsze dla MNIE to pozostać uczciwym wobec siebie, wykorzystywać to czego się nauczyłem przez ostatnie trzy lata i z pogoda ducha przyjmować to, co jeszcze może się wydarzyć.

Pogody Ducha

Dominik Alkoholik


niedziela, 25 kwietnia 2021

uczciwość wobec siebie i krok 4 (czwarty rok bez wódy i czwarty krok, nieźle mi idzie...)

Ułłłłaaaaa, to jest temat rzeka, temat, który zacząłem zgłębiać na samym początku drogi trzeźwienia i nadal wiem, że nic nie wiem.. 

 Krok pierwszy:

"Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem"

, to początek "odkłamywania rzeczywistości". Przyznanie: -tak zjeba*em, i nie wiem co robić.

 Krok drugi:

"Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie"

,to budowanie i przekonywanie SIEBIE, że pomimo, że do tej pory wszystko, było nie tak, to jeszcze może się ułożyć, nie ważne, czy niszczyliśmy wszystko przez 3 lata, 13, czy 30...

Krok trzeci:

"Postanowiliśmy powierzyć nasze życie i naszą wolę opiece Boga, jakkolwiek go rozumiemy."

To zawierzenie, dla jednych jest trudne, dla innych innych proste, dla mnie oznacza, nie ważne jaki kodeks moralny Ci odpowiada, wazne, żeby go przestrzegać, bo każdą religię mozna wydestylować do jednego zdania: "NIE BĄŹ CHUJEM!!!"

Krok czwarty:

"Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny" 

To krok rozliczenia z przeszłością, dogłębnej analizy tego co i jak robiliśmy, co było dobrego, a co złego, to czas kapitalnego remontu moralnego i duchowego.

 Literatura AA:

,,Nasz obrachunek moralny sporządziliśmy uczciwie. Przede wszystkim odsłoniliśmy nasze wady, które spowodowały wszystkie kolejne niepowodzenia. Przekonawszy się, że to nasz egoizm, przejawiający się na różne sposoby, był przyczyną naszych porażek, dokładnie tę cechę przeanalizowaliśmy. Skłonność do urazy i łatwość popadania w złość to nasz grzech „numer jeden”.

Str. 55 „Anonimowi Alkoholicy”


 Jeszcze w zeszłym roku powiedziałbym, że działam i przerabiam krok czwarty i, że zajebiście mi idzie... jestem otwarty, nie wstydzę się mówić o tym co mnie boli, jestem asertywny i potrafię przyznać się do błędów. No cud, miód i orzeszki...

 Oczywiście teraz dociera do mnie, że czasem moja asertywność zwykle wchodzi od razu na "drugi poziom", czyli bez tłumaczenia i próby dialogu od razu się na coś zgadzam, albo mówię "spierdalaj". co w normalnym ujęciu jest chore, ale dla chorego alkoholika, taka "zero-jedynkowość' jest normalna... jest wóda, albo nie ma, mam racje, albo nie mam...(a nawet jak nie mam to tak "odwrócę kota ogonem" i tak wszystko zagmatwam, żebym w moim odczuciu miał... )


 Teraz po czterech miesiącach kursu liderskiego, na którym poruszaliśmy też tematy dyskryminacji, asertywności, porozumienia bez przemocy, już nie jestem taki pewny...


 Na szczęście moja Siła Wyższa nade mną czuwa...  


 Temat uczciwości wobec siebie sam mnie dopadł podczas tego kursu i pomimo, że mój wewnętrzny BUC EGOCENTRYK tak się skręca, że prawie się zawiązał na supeł to muszę przyznać, moje postepowanie jak na razie nadal jest egocentryczne. Pomimo, że w moim odczuciu jestem po prostu szczery i otwarty, choć czasem szorstki, to jednak co raz więcej osób zwraca mi uwagę, że zachowuję się jak słoń w składzie porcelany. Jadę przez życie jak walec drogowy, co w końcu może doprowadzić, do tego, że "niepowstrzymana siła natrafi na nieprzeniknioną barierę" i skończę jak RMS Titanic na górze lodowej...


" Osoba uzależniona musi nauczyć się pokory, akceptacji siebie samej. Patrzenia na siebie w pokorze i akceptowania swoich słabości, przez co łatwiej jej będzie zaakceptować słabości i ułomności innych. "

https://terapiakobiet.pl/krok-4-inwentura-samej-siebie/

 To mój szlak, moja droga, Moja Siła Wyższa daje mi jasne znaki co mam zrobić, stawia przede mną osoby, które dają mi wskazówki co i jak robić. Postawiła mnie w sytuacji poważnego dysonansu poznawczego i teraz to moja sprawa jak sobie z nim poradzę... Mam teraz wybór, zmienić się, zaakceptować, że się myliłem i dalej podążać jasno wyznaczonym szlakiem, lub się buntować... Jeszcze długo będę się z tym grzebał, ale chcę wybrać dobrze. Uczciwość wobec siebie, nie jest i nie powinna być jednoznaczna z egoizmem, choć egoizm, narzekanie i wymagani od innych zamiast od siebie jest o wiele prostsze i tak wiele osób je wybiera...

 Ale ja nie jestem Wszyscy, nie nazywam się Każdy, mam swój rozum i pomimo, że to trudne mogę decydować za siebie...  

 Otaczający mnie świat, pokazuje, że wymagać i oczekiwać od innych jest łatwo, jednakże zgodnie z DESIDERATĄ:


"  Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. "

 Łatwo jest zatracić się w wirze otaczających nas sprzecznych opinii, idei, ideologii i grup, które chcą nam wmówić co, jak i kiedy mamy myśleć i robić. Ja tez mam z tym duży problem, właśnie przez moją "zero-jedynkowość", albo się z czymś zgadzam, albo "spierdalaj", to jest to co tłumaczą pierwsze wersy Desideraty. mam być uczciwy wobec siebie, starać się nie ranić innych, jeśli coś w Mwoim zachowaniu można zmienić na lepsze to powinienem i chcę to zmienić, zrobić odważny i uczciwy obrachunek moralny. Nie walczyć z czymś, czego nie jesteś w stanie zmieniać, nawet jeśli wokół jest tłum krzykaczy i każdy mówi coś innego, nie znaczy to, że JA też muszę krzyczeć... Asertywność, NVC, i traktowanie innych tak jak sam chciałbym być traktowany... bo tylko wtedy będę mógł powiedzieć:

 "Ja zrobiłem wszystko co mogłem by być w porządku, jeśli nadal Cię to boli jak lanie kablem, to proponuję, żebyś TY zastanowił się, czy jesteś w tej sytuacji w porządku".  

Pogody Ducha

Dominik Alkoholik




niedziela, 18 kwietnia 2021

Świat nie spełnia moich OCZEKIWAŃ...

  Jestem dzieckiem lat 90' lubię humor "South Park", "Miodowych lat", "Włatców Móch" i "13 Posterunku". Kilkanaście lat temu normalne było, że osobę otyłą nazywaliśmy "Gruby", osobę czarnoskórą "murzyn", a bezdomnego alkoholika "Menel". W życiu codziennym nadal preferuję ten typ humor i nie mam oporów, by go używać, taki jestem. Na mojej tablicy na Facebook co chwila lądują żarty o grubych ludziach, murzynach zachowujących się jak małpy w Zoo, Niepełnosprawnych, Madkach 500+, i generalnie zachowaniu ludzi, które uważam za powielanie i pogłębianie stereotypów. W moim odczuciu jest to jasny przekaz "Moim zdaniem takie zachowanie to hipokryzja, dlatego należy je piętnować". Dla mnie jasne jest, że Afroamerykanie demolujący sklepy na marszach BLM nie pokazują, że nie są w niczym gorsi od innych, a pokazują tylko, że 13% społeczeństwa popełniające 51% przestępstw to nie pusta statystyka. Osoba LGBT+ która mówi "jestem taki jak ty, traktuj mnie jak równego", a jednocześnie jest ubrana w pełny kostium DRAG QUEEN, pokazuje mi, że jednak jest ode mnie inna, bo ja w kostiumie Drag Queen nie chodzę. 

OCZEKUJĘ WOLNOŚCI SŁOWA i RÓWNOSCI w tym jak się zachowuję. Wychodzę z prostego założenia, że jeśli ktoś lubi ten typ humoru tak jak ja, to się zaśmieje i da " like", a jeśli komuś nie odpowiada ten typ humoru, to może po prostu przestać obserwować mój profil, lub mi o tym w każdej chwili powiedzieć. Oczekuję prostego dialogu i komunikacji, dzięki której będę wiedział przy kim mogę tak żartować, a przy kim nie. 

 Podobnie Osoba LGBT+ chodząca w miejscu publicznym z tęczową flagą chce WOLNOSCI SŁOWA i RÓWNOŚCI . Prawo do wolności słowa dotyczy nas wszystkich jeśli ona ma prawo chodzić i machać tą flagą, to JA w tej sytuacji mam prawo powiedzieć, że nie życzę sobie, żeby w mojej obecności nią machała to jest RÓWNOŚĆ. 

 Sęk w tym, że jeśli JA osobie LGBT+ zwrócę uwagę na tą flagę to pewnie posadzi mnie o dyskryminacje... Ludzie chcą równości, różnorodności i tolerancji, i JA staram się to im  dawać. OCZEKUJĘ, że obie strony tak samo pojmują te koncepcje. Jednakże w wielu sytuacjach okazuje się, że moje oczekiwania rozmijają się z rzeczywistością. Nigdy nie nazwę kobiety z lekka nadwagą "hipopotamem", Stephena Hawkinga, czy Nicka Vujcicia "Kaleką", a Sir Iana Murraya McKellena "Pedałem". Ja to rozumiem i OCZEKUJĘ od otoczenia, ze zrozumieją, moje podejście. To, że oceniam tylko i wyłącznie zachowanie ludzi, nie ich cechy...

 No właśnie OCZEKUJĘ, jest to tylko moje wewnętrze założenie, że ludzie będą zachowywać się tak jak JA sobie życzę. 

 Influenserka Body-Positive, z lekką nadwaga nie musi wiedzieć, że nigdy nie nazwałbym jej "hipopotamem", ale takie żarty może brać personalnie, bo ktoś inny tak ją nazywał. 

 Sir Ian Murray MCKellen, nie musi wiedzieć, że podziwiam jego talent aktorski i bardzo szanuję go jako człowieka, ale pewnie wielokrotnie był nazywany "pedałem"

etc.

 Ostatnimi czasy jednak ludzie zaczęli mi zwracać uwagę, że czasy się zmieniły i taki humor jest obraźliwy, że używam "mowy nienawiści", dyskryminuję. W moim rozumieniu nie jest on obraźliwy, jeśli jest dobrze użyty i staram się go właściwie używać. Jako osoba uzależniona od alkoholu potrafię odróżnić osobę po prostu używającą alkoholu, od alkoholika, który powinien się leczyć. Doskonale znam wszelkie wymówki i usprawiedliwienia, ponieważ wiernie mi służyły. JA wiem z czego się śmieję, WIEM gdzie widzę hipokryzję, jakie sytuacje i zachowania to spaczenie, a co nie. 

 W terapii wielokrotnie słyszałem: "zmieniaj siebie, nie innych" Oczekiwanie, że inni się zmienia to egocentryzm. I oczywiście mój wewnętrzny Egocentryczny Przepity Buc oczywiście nadal uznaje, że 20 lat temu było super, a teraz ludzie są po prostu pojebani i nie musze się zmieniać. Że sam koncept "Mowy nienawiści" to czysta głupota, ponieważ jak wspominałem wcześniej i w poprzednich postach określenia pejoratywne mają swoje miejsce w życiu codziennym, jeśli tylko wiemy jak i kiedy ich używać i nie generalizujemy... Znowu problem pojawia się w tym, że JA zakładam i OCZEKUJĘ, że wszyscy będą postępować tak jak ja i to rozumieją, a niestety zapominam o tym, że wiele osób nawet nie potrafi poprawnie przeliterować RÓWNOUPRAWNIENIE i DYSKRYMINACJA nie wspominając o rozumieniu tych pojęć. 

  Dla mnie Równe prawa, są tożsame z Równymi obowiązkami, RÓWNOUPRAWNIENIE działa kiedy każdy wymaga od siebie i traktuje innych tak jak chciałby być traktowany. Jednakże coraz częściej widzę, że jest to utopia. Wiele osób posiada różne zaburzenia kognicji, przez co pomimo, że starają się uchodzić za NORMALNYCH, to nigdy tacy nie będą. OCZEKUJĄ równości, sami się egocentrycznie wywyższając. Nie zmienię tego siłą, mogę tylko spróbować dać innym dobry przykład. I WŁAŚNIE TERAZ, kiedy dostaje jasne sygnały do mojej Siły Wyższej, że robię coś nie tak, to jest ten moment, by pokornie ugiąć karku i przełknąć tą gorzką pigułkę. Jak wspominałem moja droga jest jak górski szlak, czasem łatwiejszy, czasem trudniejszy, teraz właśnie zaczyna się długie strome podejście. Mogę zboczyć ze szlaku, mogę zawrócić, ale nie chcę. Moja Siła Wyższa dała mi wsparcie, pogodę ducha i przyjaciół z którymi idę. Nie będzie łatwo, ale sobie poradzę, jak radziłem sobie z każdą przeciwnością losu przez ostatnie trzy lata. 


Nasuwa mi się dygresja, którą zakończę na dzisiaj: 

JA Dominik Alkoholik prze długie lata OCZEKIWAŁEM, że świat magicznie dostosuje się do mnie i dostanę wszystko co będę chciał, BEZ WYSIŁKU, PRACY I DAWANIA CZEGOKOLWIEK OD SIEBIE W ZAMIAN. Było to spowodowane mnogością zaburzeń, mechanizmami chorobowymi i zazwyczaj ponad promilem alkoholu we krwi... TERAZ zaczynam rozumieć, że wszystko wymaga pracy i, że by dawać dobry przykład najpierw trzeba robić to, czego OCZEKUJE się od innych. Świata nie zmienię, ale zawsze MOGĘ dopasować SIEBIE do niego i nie zakładać z góry, że każdy jest równie świadomy tego co robi jak JA. Uczę się nie oczekiwać od ludzi, że będą się zachowywać tak jak chcę, wielu z nich po prostu nie jest do tego zdolnych i nigdy się nie zmieni, ciekawe tylko jakie oni mają wymówki...


Pogody Ducha

Dominik Alkoholik

niedziela, 11 kwietnia 2021

NVC, komunikacja, empatia ( ludzie to idioci...)

  Kolejny tydzień, kolejny wpis. w święta zrobiłem sobie mała przerwę, ale dzięki temu mam więcej przemyśleń (czy sensownych i trafnych to inna kwestia...) 

  Na kursie liderskim zakończyliśmy cykl spotkań z psycholożka, która mówiła nam o  rozwiazywaniu konfliktów przy użyciu metody NVC. Nonviolent Communication, po polsku Komunikacja bez przemocy / Porozumienie bez przemocy. Jest to sposób porozumiewania się opracowany przez Marshalla Rosenberga, który dzięki skupieniu uwagi na pewnych aspektach komunikatu rozmówcy oraz własnego (mianowicie na uczuciach i potrzebach), a także specyficznym formom posługiwania się językiem, pozwala na całkowite wyeliminowanie lub co najmniej ograniczenie możliwości wystąpienia przemocy w dialogu w jakiejkolwiek formie, psychicznej lub fizycznej. 

NVC jako forma zapobiegania i rozwiazywania konfliktów zakłada, że w sytuacji trudnej zareagujemy empatycznie, zwracając uwagę na uczucia i potrzeby rozmówcy.

 Jest to ciekawe narzędzie komunikacyjne, jednakże jest ono tak skomplikowane i nienaturalne, że przy pierwszym zderzeniu z nim miałem wrażenie, że samo zbudowanie komunikatu zgodne z ta metodą zajmie mi kilka minut...

Mnie jako alkoholikowi i egocentrycznemu bucowi podoba się to, że Rosenberg z góry zakłada, że ludzie to idioci, którzy nie wiedza o co im chodzi ( nie umiejętność rozpoznania własnych potrzeb i wyrażania ich w klarowny sposób). Mnie na terapii uczono, asertywności i komunikatu, ja, metoda NVC jest niejako rozwinięciem i pogłębieniem zasad asertywności ze zwróceniem uwagi na potrzeby naszego rozmówcy, a nie tylko naszego stanowiska w danej sytuacji. W komunikacji bez przemocy pytamy o uczucia i potrzeby rozmówcy, jednocześnie jasno wyrażając nasze uczucia i potrzeby.

 Model ten powstał w latach '60tych ubiegłego stulecia i jest stosowany przy rozwiazywaniu konfliktów. Główne użycie, jakie mi się nasuwa to negocjowanie z przestępcami, w trakcie porwań dla okupu, napadów na banki itd. Potwierdziła to również pani psycholog, która prowadziła z nami zajęcia. Mnie osobiście pod koniec zajęć jednoznacznie nasunęła się konkluzja, że w przypadku "negocjacji z terrorystami" zawsze jest w odwodzie, snajper, lub grupa uderzeniowa, która dany konflikt rozwiąże siłowo i definitywnie. W związku z tym jako, że jestem totalnym leniem, a ta metoda jest raczej energochłonna, ponieważ wymaga dużej uwagi i koncentracji przy komunikacji, zapytałem jak wygląda rozwiązanie siłowe w codziennym życiu. Ku mojej uciesze dowiedziałem się, że rozwiązaniem siłowym jest to co robię zazwyczaj, czyli dbanie o swoje interesy i zdrowy egoizm... Co przez to rozumiem pokażę na przykładzie:

 "Sytuacja konfliktowa: Moja partnerka chce iść na imprezę, na której będzie spożywany alkohol. 

Możliwe rozwiązania:

-Idę i się męczę

-Moja partnerka idzie beze mnie. 

-Nigdzie nie idziemy

W NVC można przedstawić taki dialog:


Partnerka(P): Chodźmy na imprezę, dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy

Ja(J): Rozumiem, że masz potrzebę, żeby się rozerwać, jednakże ja nie chcę brać udziału w imprezie, na której będzie alkohol, możemy iść gdzieś indziej, albo możesz iść sama.

P: Ale to jedyna impreza w tym tygodniu, wytrzymasz, zrób to dla mnie...

J: Nie mam ochoty "wytrzymywać", wolę iść kiedy indziej, na imprezę, gdzie nie będzie alkoholu i na której nie będę się czuł niekomfortowo...

Taka wymiana zdań, może być dłuższa, lub krótsza, w zależności od chęci współpracy rozmówcy. ponieważ mamy tu nie do końca sprecyzowane potrzeby:

  1. -Pójście na Imprezę
  2. -Wyjście ze mną
  3. -Spożycie alkoholu

 To mogą być trzy potrzeby, które zaspokoi ta impreza, jednakże jak łatwo zauważyć, jako, że jestem trzeźwiejącym alkoholikiem i powinienem zgodnie z zaleceniami unikać alkoholu, to punkt  2 i 3 się wykluczają, więc jeśli to wyjście musi zaspokoić obie te potrzeby to konflikt jest w zasadzie nie do rozwiązania, bo jest wewnętrznie sprzeczny. Jeżeli natomiast to wyjście nie ma jednocześnie zaspokoić potrzeb 2 i 3 to tylko od Partnerki zależy co jest dla niej ważniejsze na imprezie moje towarzystwo, czy spożycie alkoholu.

I tu dochodzimy do wyjścia "siłowego".

 Jeżeli to moje towarzystwo jest opcjonalne to "-Ja nie idę, baw się dobrze kochanie!"

Jeżeli jednak nadal moja partnerka jest naburmuszona, bo nie robię tego, co ona chce, bo potrzebuje zaspokoić jednocześnie wszystkie trzy potrzeby, to już NIE MÓJ PROBLEM. Ja jako trzeźwiejący alkoholik dbam głównie o MOJE potrzeby, bo je znam i rozumiem. Mam zalecenia, których powinienem przestrzegać i pomimo, że staram się dopasować do jej potrzeb, tak samo czasem ona może dostosować się do moich... na tym chyba polega kompromis.

Inny przykład:

 Zawodowo jestem czyścicielem, znaczy sprzątam klatki schodowe w blokach, mam określony harmonogram pracy i wykonuję ją raczej sumiennie. W pracy nie mam większych problemów, a drobne wynikają właśnie z tego, że ludzie nie wiedzą czego chcą:

 Przykładowa sytuacja, autentyczna. W jednej z klatek które sprzątam (od 3 lat w ten sam dzień, o tej samej porze, z dokładnością do pół godziny) jedna z lokatorek ciągle ma do mnie pretensje, że po zmyciu podłoga jest mokra i jeśli ktoś wejdzie na klatkę to narobi śladów.

Potrzeby:

-czysta klatka schodowa

-regularne sprzątanie

Nie mam żadnego wpływu, na to kto i kiedy wchodzi na klatkę, schodowa i czy przechodzi po mokrej świeżo zmytej podłodze... Dla mnie sytuacja jest prosta, tydzień ma 7 dni po 24 godziny, to daje 168 godzin, jeżeli ktoś musi skorzystać z tej klatki akurat przez jedną godzinę, kiedy sprzątam i podłoga schnie, a nie przez pozostałe 167, to już jego "świadoma" decyzja... Ja mogę tylko wymagać od SIEBIE i dostosowywać się do potrzeb innych, ale wszystko ma swoje granice, jeżeli druga strona konfliktu nie wykazuje, żadnej chęci dialogu to Mnie Dominikowi Alkoholikowi pozostaje tylko Pogoda ducha..

 Takie sytuacje można mnożyć i konkluzja dla mnie zawsze będzie jedna:

"Gdyby każdy dbał o swoje potrzeby i wymagał od SIEBIE 1/3 tego, co wymaga od otoczenia, to może wszystkim żyłoby się lepiej"

Pogody Ducha

Dominik Alkoholik

niedziela, 28 marca 2021

Wchodzi kowboj do baru...

Wchodzi kowboj do baru i zastaje tam piękną kobietę.
- Cześć! Kim jesteś? - pyta kowboj.
- Jestem lesbijką - odpowiada kobieta.
- Eeeeee... To znaczy?
- Jak się budzę, myślę o seksie z kobietą. Jak jem śniadanie, myślę o seksie z kobietą. Jak idę do pracy, myślę o seksie z kobietą. Jak jem obiad, myślę o seksie z kobietą.
Jak wracam do domu, myślę o seksie z kobietą. Jak zasypiam, myślę o seksie z kobietą. A ty kim jesteś?
- Jak tu przyszedłem, to myślałem, że jestem kowbojem. Teraz wiem, że jestem lesbijką!

 W dzisiejszych czasach każdy może identyfikować jak tylko chce, Homo, Hetero, Trans, Queer. Wszystkie wzory, we wszystkich kolorach tęczy. Identyfikacja jest bardzo ważna w rozwoju jednostki, daje nam poczucie przynależności, które jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka zaraz po potrzebach fizjologicznych praktycznie na równi z potrzebą bezpieczeństwa. Oczywiście nie chodzi tutaj tylko o identyfikację i tożsamość płciową. Człowiek potrzebuje pozytywnych kontaktów z innymi ludźmi, relacji koleżeńskich i przyjacielskich, miłości, satysfakcji ze związków intymnych, czułości itd. Dlatego zakłada rodzinę, otacza się kręgiem przyjaciół, dba o akceptację w środowiskach, w których funkcjonuje. Musi mieć poczucie, że jest kochany i akceptowany. Człowiek ma również naturalną potrzebę przynależności do jakiejś grupy i identyfikowania się z nią. Każdy pragnie akceptacji i funkcjonowania na równych zasadach z reszta społeczeństwa i jest to normalne. 

 Tylko jak traktować kogoś, kto zachowuje się zupełnie inaczej niż ja, jak równego?

  Na terapii uzależnień i w AA, zgodnie z modlitwa o pogodę ducha:

"Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."

 Wychodzimy z założenia, że JA jako alkoholik jestem inny od zdrowych i proces zdrowienia z alkoholizmu i innych  uzależnień polega na dopasowaniu MNIE do środowiska i zmianie mojego zachowania na Właściwe/zdrowe/logiczne. Na przywróceniu zdrowia psychicznego/ trzeźwego myślenia (ang. sanity w przeciwieństwie do insanity, czyli szaleństwa). Zdrowienie polega na zmianie SIEBIE, wymaganiu od SIEBIE i godzeniu się z tym, że świat nie będzie nigdy idealnie dopasowany do nas. Najprostszym przykładem niech będzie to, że JA jako trzeźwiejący alkoholik powinienem unikać alkoholu, a w każdym sklepie przy kasie zawsze jest cały arsenał gorzały...

Parafrazując klasyka: "równości to każdy chce, a robić to nima komu... "
 
Trzeźwiejący Alkoholicy, jeśli chcą to potrafią dopasować świat do siebie, mamy mityngi AA, kluby abstynenta, wiemy co nam zagraża, co nas wkurwia i staramy się tego unikać, tak jak w fazie czynnej uzależnienia potrafiliśmy się dostosować do każdej sytuacji, żeby tylko zdobyć gorzał, tak teraz wykorzystujemy tą "WADĘ" do CHAMSKIEGO, EGOCENTRYCZNEGO, pilnowania, żeby nic nie wyzwoliło naszego nałogu. Uzależnienie to potężny potwór, ale dopóki leży uśpiony w klatce jest ok, gorzej, jeśli coś go obudzi i rozwali klatkę, bo nie da się go kontrolować. 
 Wyzwalaczy zewnętrznych i wewnętrznych jest mnóstwo, to co Triggeruje Feministki, czy społeczność LGBTQ+ to przy tym pikuś... Do wyzwalaczy zewnętrznych należą określone miejsca, osoby i sytuacje, które wyzwalają uczucie głodu alkoholowego. Jeżeli ktoś np. w każdą sobotę pił z kolegami w konkretnym barze, to dla niego w okresie trzeźwości wyzwalaczem będzie każda sobota, ci koledzy z którymi pił, oraz bar, a nawet ulica na której się mieści. Oczywiście jest też sam widok gorzały w sklepie, o czym wspominałem, czy zapach alkoholu. Przez ostatni rok zwłaszcza to było dla mnie chwilami trudne, na szczęście wiem jak sobie radzić doraźnie z takimi wyzwalaczami. Wyzwalaczem może być tak na prawdę wszystko, od reklamy "Dwa żubry i spokój", po batoniki typu '"Pawełek" z wódą w nadzieniu...

 Wyzwalaczami wewnętrznymi są emocje, które wywołują uczucie głodu alkoholowego. Wśród wielu przeżywanych emocji tylko niektóre mogą tak działać i u każdej osoby będzie to trochę inny zestaw. Do emocji najczęściej wywołujących głód należą: irytacja, smutek, lęk, frustracja, niepokój, poczucie winy, ból emocjonalny, poczucie wyobcowania, samotność, a także poczucie szczęścia, podekscytowanie, nadmierna pewność siebie. Dlatego w terapii uzależnień mówi się o "spłaszczaniu amplitudy", Alkoholicy funkcjonują zerojedynkowo, trochę jak w chorobie afektywnej dwubiegunowej, czy Border Line... dodatkowo wóda jak to się mówi "wypłukuje emocje" zaburza biochemię mózgu, przez co alkoholik potrzebuje znacznie silniejszego pobudzenia od osoby zdrowej. 

 Ja na przykład z punk rocka, metalu i muzyki House, przerzuciłem się na Metalcore, Metalstep, Hardstyle, Splittercore i nadal mi brakuje "pierdolnięcia"... jedzenie lubię ostre, przy czym moje "ostre" przeciętnemu kowalskiemu wypali dziurę w podniebieniu i wysmaży język na skwarkę. Papryczki Jalapenio i PiriPiri jem jak grzybki marynowane, a sos Sriracha to dla mnie ketchup i nie robi to na mnie wrażenia... (na gorzałę też miałem kiedyś taką tolerancję). ta tolerancja rozlewa się też na inne kwestie i współczuję ludziom, którzy obrażają się na wszystkich i o wszystko...

 Ostatnimi czasy zastanawiam się jak wyglądałby świat gdyby trzeźwiejący alkoholicy wymagali od otoczenia "równego traktowania". Wyobrażam sobie te Marsze Trzeźwości, żądania usunięcia alkoholu ze sklepowych półek, zamiast reklam piwa na bilbordach reklamy "Jestem X nie piję tyle i tyle". Objeżdżanie każdego kto pije, że MNIE dyskryminuje i wyzywanie od faszystów... Podpalanie sklepów monopolowych, dewastacja barów i wyznaczanie specjalnych stref dla niepijących w każdej knajpie.  "Ja jestem normalny i masz mnie traktować jak równego, to TY jesteś pojebany bo pijesz!!" O tak, to by był cudowny świat... Świat, w którym nikt nie bałby się zatrudnić alkoholika, bo ten w każdej chwili może "odpalić" i wpaść w cug..

A nie, czekaj...
Ja się nie czuję w żaden sposób dyskryminowany, nie czuję się gorszy, a wręcz czuję się lepszy niż ludzie, którzy zachowują się tak jak opisałem wyżej... Bo JA Dominik Alkoholik staram się żyć NORMALNIE, a to jak jestem traktowany zależy głównie od tego jak sam się zachowuję...

 To JA pokazuję, że nie jestem inny od ogółu, że nie potrzebuje, parytetów, by czuć się równy z innymi...Gdybym nadal był czynnym alkoholikiem i ktoś by mnie nazwał menelem, to by mnie to uraziło, oczywiście, że tak, ale teraz nie pije i nikomu nie daję powodu, nawet cienia podejrzenia, że mógłbym być menelem.  Jak widzę Menela Osikańca, to się z nim nie utożsamiam, bo wiem ile pracy włożyłem, by taki nie być. Czy mógłbym mieć żal do wszystkich i o wszystko, że oni mogą pić i się nie uzależniają, a ja jak powącham gorzałę, to mogę wpaść w cug i pić aż do śmierci? 

MÓGŁBYM, tyle, że to nie ma najmniejszego sensu... Każdy człowiek jest kowalem swojego losu i tylko od niego zależy jak jest odbierany i traktowany. 

Sir Ian Murray McKellen jest genialnym aktorem, którego kariera trwa ponad 60 lat. Uwielbiam go jako aktora i bardzo szanuję, a gdybym był Homo, lub Bi to chętnie bym mu obciągnął... Bo Sir Ian Murray McKellen jest także homoseksualistą... ale jakoś nie widzę go na paradzie równości w skórzanym wdzianku... a to tylko dlatego, że nie obnosi się ze swoja seksualnością i nie wymaga "normalnego traktowania", po prostu jest i jest zajebisty... Natomiast, jeśli, ktoś mówi, że ssanie kutasów jest super i powinienem spróbować, to go zwyzywam od Jebanych Pedałów...

 Podobnie jest z moim uzależnieniem, tak jestem alkoholikiem, tak wkurwia mnie czasem, ta odmienność, ale nie będę wszystkim dookoła mówił, że gorzał jest zły i, że mają nie pić... mogę tylko poprosić, by nie pili w mojej obecności. 

 Podobnie Feministki... wszędzie tylko "szklane sufity" i nierówne płace, a założyć firmy, w której tego nie będzie, to nima komu... "Buuuuuu nie ma kobiet z wykształceniem technicznym!!!!" Wrzeszczą kobiety po Gender Studies, albo bez żadnego wykształcenia... 

Osoby z niepełnosprawnością, chcą równego traktowania, wszystko ma być dostosowane i wszyscy mają być asystentami, ale iść do pracy, rehabilitować się i być samodzielnym to nima komu... tak, oczywiście wiem, że każdy ma inne ograniczenia, ale jeśli ktoś mówi: "nie zrobie tego, bo moja niepełnosprawność mi nie pozwala", a jednocześnie ostatnio rehabilitował się 15 lat temu i poprostu przyzwyczaił się, że mamusia to za niego robi, no to NIE, no po prostu KURWA, NO NIE... chcewz równego traktowania, to się "równo" zachowuj...


Alkoholizm jest chorobą, tak jak otyłość, różne niepełnosprawności, no homoseksualizm, nie to przyznaję, LGBT jest normalne i występuje u różnych gatunków, co do reszty klawiatury... kiedyś trochę seksuologii liznąłem i pewne zaburzenia to temat dla seksuologów, nie na magisterkę z Gender studies...

 Choroby się leczy, a nie akceptuje... oczywiście jest to tylko wolna wola, czy ktoś się leczy czy nie, ale cukrzycy przyjmują insulinę, a nie żądają wszystkich produktów w wersji bez cukru...
 
Jeśli ktoś jest otyły to może schudnąć, a nie akceptować siebie, wymagać wprowadzenia rozmiarów 10XL i twierdzić, że Otyłość Olbrzymia wcale nie wyniszcza organizmu... 

Osoba z niepełnosprawnością ruchową, może starać się być samodzielna i działać, by jej otoczenie było jak najlepiej dostosowane do jej potrzeb

A ja Dominik Alkoholik Mogę patrzeć na ładna kasjerkę, zamiast na ścianę gorzały za nią, omijać bary, sklepy monopolowe itd.

 Warto jest wymagać od siebie i nie szukać problemów tam gdzie ich nie ma. a jeśli są, to warto je rozwiązywać.


"Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."


 Bo jeśli tylko będziemy wymagać od innych, żeby się do nas dostosowali, a sami nie będziemy robić nic poza narzekaniem, to nawet jeśli będziemy abstynentami, to ZACHOWYWAĆ się będziemy jak jebane Menele Obszczymurki..


Pogody Ducha 

Dominik Alkoholik


niedziela, 21 marca 2021

Nazywajmy rzeczy po imieniu... o uzależnieniu, dyskryminacji, generalizacji i nie tylko..

 Na szkoleniu liderskim, którego jestem uczestnikiem mieliśmy ostatnio zajęcia dotyczące dyskryminacji, stereotypów itd. Temat ten znam nie tylko z mediów, ale też z życia prywatnego i kontaktów z Osobami z niepełnosprawnością... 

 Teraz przez ostatni tydzień mocno główkowałem na ten temat i porządkowałem wiedzę, gdyż wielokrotnie słyszałem sprzeczne opinie na temat dyskryminacji i nie ze wszystkimi stanowiskami mogę się zgodzić. Jako alkoholik wiele rzeczy musiałem sobie przetłumaczyć "z Polskiego na Alkoholikowy" ponieważ pewne koncepcje mogą być zupełnie inaczej poruszane / odbierane / kategoryzowane w terapii uzależnienia a inaczej w codziennym życiu. 

 Moje przemyślenia bazują na prostych założeniach zawartym w stylu życia trzeźwiejących uzależnieniowców. Mówię o Stylu Życia, gdyż Anonimowi Alkoholicy (hazardziści, narkomani, depresanci, etc.) jako wspólnota nie wyznają żadnej ideologii. Zgodnie z:

PREAMBUŁA AA

"Anonimowi Alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem i innym pomagać w wyzdrowieniu z alkoholizmu. Jedynym warunkiem uczestnictwa jest chęć zaprzestania picia. Nie ma w AA żadnych składek ani opłat, jesteśmy samowystarczalni poprzez własne, dobrowolne datki. Wspólnota AA nie jest związana z żadną sektą, wyznaniem, partią, organizacją lub instytucją; nie angażuje się w żadne publiczne polemiki; nie zajmuje stanowiska w jakichkolwiek sporach. Naszym najważniejszym celem jest pozostawać trzeźwym i pomagać innym alkoholikom w osiągnięciu trzeźwości."

Jednakże Ja Dominik Alkoholik prywatnie mam swoje przemyślenia, opinie, wewnętrzne uprzedzenia i "widzimisię". Przez ostatnie kilka lat są one mocno warunkowane przez Mądrość Wspólnoty (Nie mylić z "Mądrościami Alkoholików"), ale nie zawsze i nie wszystkie, ponieważ o ile staram się stosować wszelkie zasady/Tradycje AA w codziennym życiu, to nie zawsze da się je stosować, a jeszcze częściej zwyczajnie mi się nie chce, bo działanie "wyuczone"/ heurystyczne jest prostsze i szybsze. Zdarza mi się generalizować, uogólniać, oceniać, bo to "normalne" nie da się żyć bez oceny siebie i innych, bo jak inaczej rozróżnić dobro od zła, właściwe zachowania od niewłaściwych. No nie da się... I tu pojawia się kwestia zasadnicza:

Ocenianie tylko i WYŁĄCZNIE zachowania człowieka, a nie jego cech, na które nie ma wpływu. Jak kolor skóry, niepełnosprawność, uzależnienie ETC. Przy czym im dłużej się zastanawiam tym bardziej widzę na jak wiele rzeczy jednak mamy wpływ. Zgodnie z "Modlitwą o Pogodę Ducha":

Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, 
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

   Żyjąc w teraźniejszości,
   Ciesząc się bieżącą chwilą,
   Przyjmując przeciwności jako drogę do pokoju,
   Biorąc ten grzeszny świat takim, jaki jest - jak to czynił Jezus,
   A nie takim, jaki chciałbym mieć, 
   Ufając, że On uczyni wszystko dobrym, jeżeli poddam się Jego woli.
   I że mogę być szczęśliwy, w pewnym stopniu już w tym życiu,
   A w pełni razem z Nim w wieczności.




 Zwłaszcza początkowe wersy, odmawiane na mityngach są istotne. Jeśli nie mam na coś wpływu i nie mogę tego zmienić, to nie ma żadnego sensu się tym przejmować, a tym bardziej nie wolno kogoś z tego powodu dyskryminować. Podstawą Mojego Samorozwoju jest "poświeć tyle czasu na prace nad sobą, żeby nie mieć go na narzekanie na innych." Tyle JA, ponieważ nikogo nie zmuszę do robienia tego samego. Za to Siebie mogę zmusić do wszystkiego, każdej nawet największej zmiany, największego wysiłku, czy poświęcenia, potrzebuję tylko Siły Wyższej i czasu. Od trzech lat ciągle codziennie zmuszam się do choćby małych zmian, czasem to trudne, czasem łatwe, ale to robię bo nie mam wpływu na to, że jestem uzależniony, ale MAM WPŁYW na to jak się zachowuję i co z moim uzależnieniem robię. Mógłbym zgodnie ze stereotypem "alkoholicy piją" nadal łupać gorzoł i być ludzkim ścierwem bez wartości, ale nie jestem (mam nadzieję), mam swój świat, swoją kolorowankę, swoje kredki i o ile linie na obrazku wyznacza mi Siła Wyższa, o tyle jeśli będę chciał pomalować trawę na fioletowo, a niebo na czerwono to mogę to zrobić, byle nie wychodzić za linie. I KAŻDY MOŻE!!!

 Alkoholicy pomimo, że nie mają wpływu na fakt zaistnienia choroby, maja wpływ na to czy poddają się jej mechanizmom, czy się leczą. Podobnie jest z rehabilitacją u Osób z Niepełnosprawnością ruchową, odchudzaniem u osób otyłych (osoby uzależnione od jedzenia to tylko część tych osób, z resztą akurat te osoby mają swoje mityngi 12 Kroków) czy przyjmowaniem insuliny u cukrzyków...
 Więc skąd stereotypy? No właśnie z heurystyk, o których wspomniałem, przy czym do wystąpienia korelacji heurystycznej niezbędna jest obserwacja ZACHOWAŃ STEREOTYPOWYCH. 
 Każdy kiedyś widział menela, żulika pijącego piwo pod sklepem, ale Ja i moi przyjaciele z AA nie mamy na czole napisane ile nie pijemy, wiec nie ma stereotypu trzeźwiejącego alkoholika... a szkoda, bo by się przydał. fajnie by było usłyszeć: "Alkoholicy się leczą i są zajebistymi ludźmi", zamiast "alkoholik, to taki menel obszczymurek, co pije denaturat"

Dygresja:
Ja Dominik Alkoholik używam następującej nomenklatury, która pozwala na rozróżnienie różnych typów alkoholików, bo tak są rózne typy:


1.Pijaczek -osoba, która nie jest świadoma swojego uzależnienia, wciąż uwikłana w mechanizmy chorobowe. (to ta grupa przyczynia się do powstania stereotypów.)

2. Alkoholik -Osoba z postawioną diagnoza, która jest świadoma swojej choroby, lecz nie chce, lub nie potrafi podjąć leczenia i utrzymać stałej abstynencji

3.Trzeźwiejacy Alkoholik -Osoba lecząca się, utrzymująca stała abstynencję, która uwolniła się od mechanizmów choroby i "Obsesji picia"

 Jak widać te trzy grupy się od siebie różnią, jednakże przez stereotypy są "wrzucane do jednego wora" i tu pojawia się temat generalizacji.
 Generalizacja to nadmierne uogólnienie, przypisanie wszystkim członkom grupy stereotypizowanej cech spotkanych jedynie u kilku przedstawicieli danej zbiorowości. Występuje ona nagminnie i w wielu różnych sytuacjach zależnie od tego jakimi stereotypami i przekonaniami się kierujemy. Ja osobiście też miałem w głowie ten stereotyp zanim zacząłem się leczyć, nadal mi się obija w głowie i może stad moja terminologia, która oddziela "pijaczka spod sklepu" ode mnie... bo choroba jest ta sama... Ale raczej wynika to z mojego "stylu picia" JA nigdy nie byłem "pijaczkiem spod sklepu", ja byłem i w dużej mierze nadal jestem "Trollem Jaskiniowym", który się izoluje... 

Takie generalizowanie występuje w wielu grupach i chyba każdy słyszał: "Czarni to lenie", "Muzułmanie to brudasy", "Gruby jest, bo żre jak świnia (u osób uzależnionych od jedzenia to nie kwestia jedzenia, a mechanizmów choroby, lecz pamiętajmy, że nie każdy otyły jest uzależniony)",  "niepełnosprawni są roszczeniowi" i wiele wiele innych, ja przez lata poczyniłem masę różnych obserwacji i wiem jedno zawsze znajdzie się ktoś, kto nie pasuje do stereotypu. I tylko od nas zależy, czy będziemy szukać takich osób , w końcu jest to nasze zachowanie, na które wpływ mamy...
 Kiedyś myślałem "wszyscy piją", na terapii mówili, że są osoby nie pijące i, żeby takich osób szukać, bo przy pijących mogę wrócić do nałogu. Na początku było trudno, ale teraz mam prawie samych niepijących (bądź niepijących w mojej obecności) znajomych i jest super.

 Podobnie z niepełnosprawnościami.
  Stereotyp: "niepełnosprawni, są niesamodzielni i roszczeniowi"
Jest wiele OzN, lecz niewiele z nich, to roszczeniowe, marudne, niesamodzielne kaleki... Taki wizerunek rozprzestrzenia się przez media, bo "tragedia" i smutna historia zawsze uzbiera więcej kasy, na fundację, czy zbiórkę na leczenie. Oczywiście znam też takie osoby, które zachowują się stereotypowo, lecz w większości przypadków ich zachowanie jest "narzucone" przez otoczenie i właśnie stereotypowe myślenie. Niepełnosprawność to też choroba i też można ją leczyć. Oczywiście do pewnego stopnia. Osoba ze złamanym kręgosłupem raczej ni będzie chodzić, ale tylko od JEJ ZACHOWANIA, czyli w tym przypadku, rehabilitacji, kupnie niezbędnego sprzętu, itd zależy, na ile będzie samodzielna i na ile będzie funkcjonować w otoczeniu. Przy czym pojawia się tu pewne błędne koło, nawet omawialiśmy je na zajęciach na kursie. chodzi mi o mechanizm, który narzuca osobie stereotypizowanej zachowanie się zgodnie ze stereotypem, przez co osoba ta przyczynia się do powielania stereotypu.

 To błędne koło to w moim przypadku właśnie: 
Stereotyp: "Wszyscy Alkoholicy Piją" -"Skoro jestem alkoholikiem, to normalne, że Piję" - "Ktoś widzi MNIE pijanego i myśli "No tak Wszyscy Alkoholicy Piją" - Stereotyp "Wszyscy Alkoholicy Piją"

Co JA mogę zrobić, żeby ten stereotyp nie występował? TYLKO i AŻ : NIE PIĆ!!! 
 Jeżeli MNIE coraz więcej osób będzie widziało trzeźwego, naprawiającego swoje błędy, leczącego się, to nie tylko możliwe, ze inni jeszcze cierpiący alkoholicy wezmą ze mnie przykład i usiądą ze mną przy stole na mityngu, ale tez otoczenie będzie widziało, że "Skoro nazywa się Alkoholikiem i nie pije, to może faktycznie jestem w błędzie twierdząc, że "Wszyscy Alkoholicy Piją"

Tak samo jest w innych grupach:
-Osoba z Niepełnosprawnością, może TYLKO i AŻ starać się być samodzielna, rehabilitować się i żyć w społeczeństwie.
-Rom, może TYLKO i AŻ nie kraść i żyć uczciwie.
-Muzułmanin może TYLKO i AŻ szanować innowierców 
-Osoba uzależniona od jedzenia, może TYLKO i AŻ leczyć się z uzależnienia i dzięki temu chudnąć. 

Dlatego warto WYMAGAĆ OD SIEBIE, świata nie zbawimy, ale jeśli dzięki nam kilka osób przestanie stereotypizować jakąś grupę, a kilku przedstawicieli naszej grupy przestanie się zachowywać stereotypowo, to jest to coś z czego możemy byc dumni.

Pogody ducha
 Dominik Alkoholik