Szukaj na tym blogu

niedziela, 31 stycznia 2021

Po co? Na co?/ i Dlaczego? O trzeźwieniu, Rozwoju i AA

 "Po co?" to jednocześnie najbanalniejsze i najtrudniejsze z pytań, jakie można zadać alkoholikowi. Felek Alkoholik porusza ten temat w "12 kroków Felka alkoholika" Meszuge również porusza ten temat w swoich tekstach. 

Ja osobiście od dawna staram się odpowiadać sobie na pytanie "PO CO?", zamiast "DLACZEGO?". Wbrew pozorom te dwa pytania są diametralnie różne i są to pytania o zupełnie różne kwestie. 

-Dlaczego się upiłeś? -Bo była wódka.   / -Po co się upiłeś?  -...

Ale również:

-Dlaczego przestałeś pić? -Bo miałem siebie dość. ; -Bo mi żona kazała. 

-Po co przestałeś pić? -...

Oczywiście często się zdarza, że osoba odpowiadając na pytanie "dlaczego?" odpowiada tak naprawdę na pytanie : "Po co?" co dodatkowo utrudnia różnicowanie tych pytań.

 Niedawno, ponownie sięgnąłem po książkę Meszuge "Z piekła do trzeźwości" zebrane w niej jest kilkanaście tekstów o alkoholizmie, trzeźwieniu i AA. Teksty te w połączeniu z kilkoma innymi sytuacjami w moim życiu doprowadziły mnie do ponownego przemyślenia programu 24 godziny, kroków, itd...

Jest to dla mnie kolejny krok na drodze do rozwoju, trzeźwienia i  widzenia szczęśliwego życia.

To znaczy mam KURWA taką nadzieję, bo w tej chwili mam kipisz we łbie i nie wiem co myśleć.

Od początku i po kolei:

Na początku mojego trzeźwienia nie do końca rozumiałem program 24 godziny, nie jestem pewny, czy teraz rozumiem go lepiej, ale mam taką nadzieję.  Mam dokładnie na myśli ten fragment:


– Właśnie dzisiaj chcę przeżyć ten dzień dobrze i nie od razu załatwić w nim problemy całego mojego życia. Spróbuję przeżyć go tak, jak nie miałbym jeszcze odwagi żyć przez resztę mego życia.

– Właśnie dzisiaj chcę być szczęśliwy. Zakładam że prawdą jest „najczęściej ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile postanowią nimi być”.

– Właśnie dzisiaj chcę dostosować się do tego co jest, a nie próbować dostosowywać wszystkiego do moich własnych życzeń.
– Chcę sprostać mojemu losowi, jakikolwiek on będzie.

 Meszuge zauważa w swoich tekstach, że alkoholicy w AA mają  tendencję do spłycania programu 24 godzin do : " Dzisiaj nie piję, a jutro to nie wiem". Zgadzam się z nim całkowicie i zauważam to samo, ostatnio wręcz dostałem tym spłycaniem w RYJ i jest mi z tym cholernie niekomfortowo. 

 To "jutro to nie wiem co będzie" w moim odczuciu daje nam furtkę do całkowitego egoizmu, nieodpowiedzialności i pozostania w swojej nazwijmy to "strefie komfortu picia na sucho".

Co przez to rozumiem:

-Dzisiaj wziąłem kredyt na mieszkanie, a jutro to nie wiem, może tą kasę przepiję... 

-Dzisiaj wziąłem ślub, a jutro to nie wiem, może żona mnie wkurzy i ją porąbię siekierą...

 Praca na programie to jak najbardziej codzienna ciężka praca i pilnowanie swoich założeń i postanowień, ale nie tylko: "Dzisiaj nie piję, a co będzie jutro to nie wiem." 

 W moim  dzisiejszym rozumieniu programu": "Spróbuje przeżyć ten dzień, jak jeszcze nie miałbym odwagi żyć przez resztę życia", to planowanie i codzienne "odhaczanie" punktów z listy zadań do wykonania, to rozwój i budowanie siebie jako NAJLEPSZEJ MOZLIWEJ WERSJI SIEBIE

 Na ostatniej sesji terapii grupowej przedstawiłem mój plan na siebie w formie " nieuczesanej" bo akurat miałem dzień na hiper optymizm i myślenie " TAK ZROBIE, DAM RADĘ, WIERZE W SIEBIE". zostało to odebrane jako egoizm, buta i generalnie bardzo zły objaw... Było to spowodowane tym, że faktycznie boję się tych planów i nie wiem, czy, jak, ani kiedy je zrealizuję, wyszedłem ze strefy komfortu " dzisiaj nie piję, a jutro to nie wiem" i wiecie co?

  TYLKO DZIS CHCĘ PRZEZYC TEN DZIEŃ Z JASNYM PLAEM DZIAŁANIA NA PRZYSZŁOŚĆ I JESTEM PRZERAZONY!! jednakże, jeśli mam żyć, tak jak nie mam odwagi to chyba DOBRZE, nie? 

 Strefa rozwoju to dla mnie w dużej mierze niezbadane terytorium. nadal jadę na rowerku z kółkami treningowymi, ale jeśli nie odważę się ich zdjąć, choćbym miał się co chwila wywalać, do końca życia będę jeździł z tymi Je*anymi kółeczkami...

 Rozumiem, dlaczego zostałem tak odebrany i szanuję zdanie innych, teraz przemyślałem sobie moje błędy w wypowiedzi i faktycznie mogłem się bardziej nad tym zastanowić, mogłem powiedzieć: "zamierzam", lub "planuje", zamiast "ZROBIĘ" jednakże  najbardziej mnie uderzyło, że 6 osób w tym terapeuta w odpowiedzi zwrotnej powiedziało: "Ja nie wiem co będzie jutro, a Ty wiesz co zrobisz, za kilka lat, coś tu jest nie tak..." jednoznacznie mi się to skojarzyło ze spłaszczaniem programu, o którym wspominałem...

Dla mnie rozwój to odpowiadanie sobie na pytanie "PO CO?"

Dam przykład:

 Felek Alkoholik, jeden z założycieli i mentorów AA w Polsce wspiął się na Kilimandżaro. Czy jego wspinaczka zaczęła się od: "dzisiaj wleze a kilimandzao, a jutro to ie wiem"?

 No ni cholery...

Felek, miał marzenie, plan i wizję:

-Chce wejść na Kilimandżaro, to moje marzenie, cel i plan.

 jego droga była codzienną pracą, zbieraniem funduszy, treningiem i załatwianiem paszportu, wizy itd. ale wiedział już do czego dąży i nie powtarzał raczej:

"Dzisiaj mały spacer, a jutro to nie wiem."

"Dzisiaj załatwiam paszport, a jutro to nie wiem"

Samo spełnienie tego marzenia też ma dwa aspekty:

"-Dlaczego wlazłeś na Kilimandżaro? -Bo to było moje marzenie"

"-Po co wlazłeś na Kilimandżaro? -Żeby sprawdzić, czy dam rade. Żeby się przekonać, że mogę. żeby nauczyć się nowych rzeczy i pokazać innym, że się da. ETC."

 Tak wiec "PO CO TRZEŹWIEĆ?", żeby być NAJLEPSZĄ MOŻLIWĄ WERSJA SIEBIE, żeby DAĆ PRZYKŁAD I ŚWIADECTWO INNYM  że się da, POMAGAĆ innym, ROZWIJAĆ SIĘ, mieć CELE, PLANY i NADZIEJĘ, BYĆ SZCZĘŚLIWYM.  Zgodnie z programem 24 godzin jak ja go rozumiem, a nie jak spłyca go niestety masa alkoholików w AA. 

Życzę pogody ducha

Dominik Alkoholik














niedziela, 24 stycznia 2021

Jeśli nie wiesz co pisać...

 IMPROWIZUJ. Kobiety podobno jak nie wiedzą co powiedzieć, to gadają o byle czym, aż nie wymyślą co powiedzieć. Jako, że to co piszę jest dla mnie ćwiczeniem systematyczności i jakby nie patrzeć nauką pisania czegoś innego niż wypracowania w szkole (które przez mój paskudny charakter pisma były zawsze strasznym traumatycznym przeżyciem), nie planuję tego co pisze i nie zawsze mam coś mądrego do przekazania,  nie wiem nawet, czy to co piszę jest mądre zdaniem kogoś poza mną. 

Przez wiele lat siedzenie i narzekanie było moim ulubionym sportem, nie jestem w tym odosobniony, jednakże dzięki terapii, której się poddaję zaczynam rozumieć jak zmieniać swoje życie i że najważniejsze to próbować i się nie poddawać. Dlatego siedzę i klepię kolejne posty z moimi mniej, lub bardziej nieokrzesanymi myślami. Poranna kawka, w słuchawkach aktualnie HARD BASS, choć słucham wielu gatunków muzyki od Punk Rocka po Speedcore. Generalnie im mocniejsze Pier*olnięcie tym lepiej, taka wada (a może zaleta?) przepalonych gorzałą neuronów, które potrzebują bardzo silnej stymulacji, żeby zareagować. 

 Tak zdaję sobie sprawę, że można przez lata powrócić na niższy poziom potrzebnej stymulacji, tak możliwe, że mi się to uda, jednakże na chwilę obecną pasuje mi, że potrzebuję silnej stymulacji, dzięki temu cały czas szukam nowych wrażeń i wyzwań co daje mi napęd i motywacje do rozwoju. 

Poza moja rutyną, która daje mi poczucie stabilności sprawdzam nowe możliwości, ścieżki rozwoju i szukam swojej drogi. Bardzo mnie cieszy, ze decyduję o tym koło 30-ki, a nie w liceum, kiedy jest się jeszcze nieogarniętym kretynem. Moje dotychczasowe doświadczenia są bardzo ważne i mają ogromny wpływ na moje teraźniejsze decyzje. Gdybym nie został alkoholikiem (generalnie osobą uzależnioną, od substancji, która miała dwie drogi: Terapie, albo powolne samobójstwo na raty) nie miałbym okazji, a tym bardziej  motywacji do tak głębokiej introspekcji jaka przechodzę. Wiem coraz lepiej CO? KIEDY? JAK? I DLACZEGO? Wydarzyło się w moim życiu. 

Wielu terapeutów porównuje proces trzeźwienia do burzenia i odbudowywania domu od fundamentów, lub do wychodzenia z labiryntu. oba podejścia są mniej lub bardziej trafne, moim zdaniem jednak powinny się ze sobą łączyć, bo to zapewnia holistyczne podejście.

 W moim odczuciu całe nasze życie jest jak budowanie domu, mamy fundamenty ściany, dach meble i sprzęt RTV/AGD w środku. Tak to powinno wyglądać w idealnym świecie. W nieidealnym świecie mało kto potrafi czytać plany, nie mamy wszystkich niezbędnych narzędzi i umiejętności. Ktoś może nie mieć porządnych fundamentów, lub zrobić je całkowicie nie tak jak powinny wyglądać. 

 Ściany nigdy nie będą solidne, jeśli ktoś nauczy nas, że cegły układa się pionowo, a nie poziomo. Jeśli będziemy budować słabe ściany, to nasz dom będzie potrzebował ich coraz więcej, przez co zmieni się w chwiejny, nieobliczalny, niebezpieczny labirynt. Dach możemy wykonać z porządnych materiałów, lub "na odpierdol" itd.

Taki dom zrobiony nie zgodnie z żadnymi normami, planami i prawami logiki, będzie bardzo niestabilny, niebezpieczny, aż w końcu może zawalić nam się na głowę. Należało by taki dom wyburzyć i zacząć od zera, jednakże dla większości ludzi jest to  zadanie ponad siły. Jedynym sensownym wyjściem jest powolna, mozolna naprawa wszystkiego co jest do naprawy. Przebudowa ścian używając jak najlepszych materiałów ( program HALT, Program 24 godziny, 12 kroków AA)  jedna po drugiej zgodnie ze sztuką, używanie stemplowań stropów, (terapii, mityngów AA), ciężkiego sprzętu (Pobyty w ośrodkach terapeutycznych), i jak największej ilości wykwalifikowanych budowlańców ( rodziny i przyjaciół, którzy też chcą nas odwiedzać w bezpiecznym domu).


Pogody ducha

Dominik Alkoholik






niedziela, 17 stycznia 2021

Jeśli wejdziesz między wrony...

 Musisz krakać, jak i ony...

Od kiedy pamiętam wiedziałem, że ludzie piją alkoholi i że jest to normalne. Wszyscy dorośli w moim otoczeniu pili, jedni byli uzależnieni inni nie. Moja świadoma znajomość z alkoholem zaczęła się, kiedy miałem 14lat. Były to pierwsze doświadczenia moje i moich kuzynów w czasie wakacji. Wyjście "na ryby" przerodziło się w pierwszą popijawkę, wtedy nas to bawiło, było czymś nowym, ciekawym, typowym kuszącym "zakazanym owocem".

 Wtedy też dostaliśmy potwierdzenie, że picie to nic złego, tylko trzeba to robić pod kontrolą, "Lepiej pijcie w domu, żebyśmy was mieli na oku". Nie "NIE PIJCIE, alkohol jest dla dorosłych!" tylko, "Spoko, pijcie, nam jako waszym rodzicom to nie przeszkadza..."  

 Od tamtej pory zdarzało mi się wiele spotkań z alkoholem, zwykle z pozoru nie groźnych, ale już wtedy budowały one we mnie przeświadczenie, że "alkohol to nic złego i każdy pije, to normalne".

Teraz z perspektywy czasu nie dziwi mnie, że kiedy tylko wyrwałem się z domu na studia alkohol stał się codziennością, nie w dużych ilościach, dwa trzy piwa, ale praktycznie co wieczór, po zajęciach, do tego imprezy w akademiku i poza nim.

Nie piłem mało, ale też nie najwięcej ze wszystkich osób, jakie znałem. Pomimo, że studiowałem psychologię i znałem już mechanizmy uzależnienia, a może właśnie przez to że ją studiowałem, nie zauważałem, że moje zachowania noszą już znamiona picia ryzykownego, a moje zachowanie w innych aspektach też się zmienia.

 Stawałem się coraz bardziej egocentryczny i aspołeczny, był to bardzo powolny, długotrwały proces. 

Licząc optymistycznie 8 lat powolnej, acz nieuchronnej degrengolady.  Licząc pesymistycznie, do czego się skłaniam do chwili kiedy w wieku 27 lat stanąłem na progu ZLU Charcice moje życie było jedną wielką pomyłką, jednym wielkim ciągiem, błędów wychowawczych, problemów psychicznych i niepowodzeń. Z zewnątrz oczywiście wszystko wyglądało "normalnie", rodzina patologiczna potrafi zakłamywać rzeczywistość i sprawiać pozory. 

 Teraz od trzech lat powoli zmieniam swoje zachowanie, to powolny, długotrwały, czasem bolesny proces, ale alternatywa jest gorsza.

 W AA mówimy "Ile piłeś, tyle musisz trzeźwieć" jest to moim zdaniem poste, acz dobre określenie na to ile czasu potrzebujemy na czasem całkowita zmianę swojego życia, obrót o 180 stopni, nowy początek i budowanie czegoś wartościowego. 

 Kiedy piłem szukałem towarzystwa ludzi, którzy piją, najlepiej takich, którzy piją więcej ode mnie, co gruntowało moje przeświadczenie, że "wcale dużo nie piję", teraz wiem, że było to działanie Mechanizmu Iluzji i Zaprzeczeń. 

Teraz szukam towarzystwa ludzi, którzy nie piją i którzy mogą cos wnieść do mojego życia. Teraz mam coraz więcej znajomych i przyjaciół dzięki którym się rozwijam, dają mi motywacje do poprawy swojego życia i bycia równie wartościowym i motywującym dla nich. 

 Powoli zmieniam swoje życie, Wiem od czego zacząłem, nie wiem kiedy i jak skończę. Działam, Trzeźwieję, Żyję. 24 godziny na dobę, Krok po Kroku.

Życzę wszystkim Pogody ducha

Dominik Alkoholik



niedziela, 10 stycznia 2021

KROK PIERWSZY

 „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że przestaliśmy kierować własnym życiem”.


 Bez przerobienia Pierwszego Kroku niemożliwy jest powrót do zdrowia i osiągnięcie prawdziwej trzeźwości.

 Mnie przyznanie się do bezsilności przyszło bardzo łatwo, jak zwykle siedziałem w kotłowni udając, że jestem czymś zajęty i piłem. nie pamiętam nawet kiedy dokładnie to było, kiedy piłem dni bardzo mocno mi się ze sobą zlewały.

 Pomyślałem, że kiedyś obiecywałem sobie, że nie będę jak mój ojciec, że nie będę pił, a pomimo to siedzę i piję. Nie wiedziałem co i jak zrobić ze swoim życiem. Pogodziłem się wtedy z tym, że jestem życiowym przegrywem, że niczego nie osiągnę, ale daleko mi wtedy było do szukania jakiejkolwiek pomocy. byłem jak Pijak z "Małego Księcia", piłem, żeby zapomnieć, że piję. 

 Bezsilność wobec alkoholu była dla mnie czymś normalnym, nie zliczę dni kiedy rano mówiłem sobie: " dobra dzisiaj tylko klina, żeby się jakoś ogarnąć i więcej nie piję", a po kilku godzinach piłem pół litra "z gwinta"... Każda aktywność była wymówką do spożycia, lub zdobycia alkoholu. Nie kierowałem swoim życiem, wszystko obracało się wokół alkoholu. 

 Obwiniałem za to wszystkich dookoła, a jeszcze bardziej siebie, nikt mnie nie rozumiał, wszyscy się na mnie uwzięli, a przecież ja nie robiłem nic złego. 

 Był to bardzo trudny, dziwny, destrukcyjny okres mojego życia, nie potrafiłem sobie radzić z niczym i wszystko było dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Był to też okres w którym mój ojciec, a potem ojciec mojej partnerki zmarli w odstępie kilku miesięcy. Wydawało mi się, że te wydarzenia nie miały na mnie żadnego wpływu, ale mechanizmy chorobowe się nasiliły i zacząłem pić kasacyjnie. przez prawie dwa lata łatwiej było policzyć dni kiedy nie piłem, niż te, gdzie byłem pijany non-stop. 

Był to okres w którym miałem życia na tyle dość, że rozważałem samobójstwo, tylko po to, żeby się dłużej nie męczyć, bo przecież dla innych to i tak nic nie zmieni, czy żyje, czy nie. 

 Na szczęście ten okres jest już za mną dzięki terapii, ale gdyby moja kobieta mnie nie zmusiła do tejże terapii to mogło by być inaczej. Na początku nawet pomimo terapii i mityngów nadal piłem. Potrzebowałem terapii stacjonarnej w ZLU Charcice, by skutecznie odstawić butelkę. 

 Nie ja jedyny z resztą tak miałem, bardzo trudno jest przełamać mechanizmy choroby i wziąć się z życiem za bary. Mówi się i ja mam podobne odczucia, że pierwszy rok trzeźwienia jest najtrudniejszy. Początki akceptacji tego, że do tej pory wszystko co robiłem, było błędne są bardzo trudne, bo nikt nie lubi przyznawania się do błędów. Do tego potrzeba czasu i pokory, której Ja Dominik Alkoholik nie miałem za grosz. Było to spowodowane wieloma czynnikami, o których na pewno jeszcze szeroko będę  pisał. 

 Kiedy piłem myślałem, że jestem super- hiper wyjątkowy "jeden na milion" i wszyscy mają mnie podziwiać i szanować. 

 No cóż... jestem jedynakiem "Beniaminkiem", z kompleksem wyższości zaszczepionym mi przez matkę jeszcze w dzieciństwie. To że mam IQ około 120-130 (a może i większe, nie wiem na ile wierzyć testom, które do tej pory wypełniałem)  przy średniej krajowej 90 IQ też mi nie pomaga... 

 Teraz jako alkoholik nie uważam już, że jestem jeden na milion, trochę spokorniałem, choć nadal mam świadomość swojej wartości. 

 W Polsce według znanych mi statystyk co dziesiąta osoba uzależnia się od alkoholu, a z tych którzy się uzależnili co dziesiąta osiąga trwałą abstynencję, czyli o ile moja matematyka mnie nie zawodzi, to jestem jak na razie 1/100 uzależniłem się, doszedłem do fazy przewlekłej i pozbyłem się obsesji picia. Niektórzy specjaliści określają to jako wyleczenie z alkoholizmu, chociaż ja osobiście uważam to tylko za zahamowanie procesu chorobowego, dla mnie Dominika Alkoholika  nie istnieje pełne wyleczenie z alkoholizmu, bo to by oznaczało możliwość spożywania alkoholu w sposób "Normalny" okazjonalny jak osoby, które tego problemu nie mają. 

 Teraz od trzech lat nie piję, pracuję na programie 12 Kroków AA i mając 30-kę na karku nadrabiam 27 lat błędów wychowawczych, egoizmu i ogólnie pojętych błędów i wypaczeń, które popełniłem w życiu. Nie wiem, czy uda mi się wszystko naprawić, zmienić i wyprostować, ale chce spróbować, bo alternatywa mnie przeraża.

A wszystko zaczęło się od zaakceptowania siebie, swojej bezsilności i postawienia jednego Kroku na właściwej drodze życia...

Życzę Wszystkim Siły i Pogody Ducha

Dominik Alkoholik






niedziela, 3 stycznia 2021

Nowy rok, Nowy JA

 AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA

Rok 2020 był dla wielu ludzi trudnym okresem, nie dla mnie Ja jestem alkoholikiem, a plan działania był prosty:

-Program 24 godziny

-Program HALT

-Praca na Programie 12 kroków

 Nie będę polemizował, czy wirus jest, czy go nie ma, bezpieczniej założyć, że jest i będzie już zawsze jak Grypa, HIV, Ebola i masa innych.

Poprzedni rok pokazał mi jak wiele osób nie potrafi żyć w społeczeństwie. Nie mówię, że ja potrafię bo z wiekiem coraz lepiej rozumiem Babę Jagę, która mieszka w środku lasu, mówię, że od czasu kiedy stosuję prosty program 12 Kroków zauważam jak wiele osób udaje, że "potrafi w życie" i tak naprawdę nic sobą nie reprezentuje. Tym bardziej cieszę się, że z każdym dniem, tygodniem, miesiącem, rokiem mam coraz więcej osiągnięć.

Praca jest, taka typowa "odpi*rdalam jakiś szajs, żeby mieć na chleb"  ale jest. Wiele osób w tym roku pracę straciło...

Mam swoje hobby i to co robię wychodzi mi coraz lepiej. nabywam różnych umiejętności, które może mi się przydadzą, a może nie, ale dowiem się tylko kiedy będę je mieć.

Utrzymuję kontakt z ograniczoną liczbą znajomych, ale każda z tych osób cos wnosi do mojego życia i mam nadzieję sama ze znajomości ze mną coś wyciąga dla siebie. 

W zeszłym roku o tej porze siedziałem i biadoliłem, że chciałbym mieć poczytnego bloga z wartościowymi treściami. teraz pogodziłem się z tym, że jeśli nie siądę na dupie i nic nie napiszę to nie będę go miał. Więc siedzę z poranną kawusią w słuchawkach ciężkie techno i klepię w klawiaturę. z każdym tygodniem sprawia mi to coraz więcej frajdy i coraz przyjemniej mi się przelewa moje myśli nieuczesane w sieć. 

Jak możemy przeczytać w Desideracie: 

"  Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie."


 I taki dla mnie był właśnie poprzedni rok. Praca, Hobby, rozwój duchowy, budowa i naprawa relacji z ludźmi, na których mi zależy. Tylko tyle i Aż tyle. Trzeźwienie to proces wieloletni i stały. Droga, a nie cel. Znam ludzi zdecydowanie gorszych od siebie, a także o wiele lepszych, których zawsze biorę za przykład w pracy nad sobą. Staram się nie porównywać do innych, chociaż mój wewnętrzny psychopata robi to z dziką satysfakcją i mało kto wychodzi w tym porównaniu dobrze. Najgorzej w tym porównaniu wychodzę JA SAM z przed czterech lat, kiedy to byłem jeszcze czynnym alkoholikiem, z krótkim stażem, ale już w fazie krytycznej. Dlatego też robię wszystko, żeby się zmieniać i rozwijać, bo nie chce być już nigdy tam gdzie byłem wtedy.  

Rok 2020 był dla mnie kolejnym rokiem rozwoju, trzecim po terapii.  Niedawno Sir Anthony Hopkins świętował , 43-cią rocznicę swojej trzeźwości. To jest liczba!! Podobno odpowiedzią na ostateczne pytanie o życie, wszechświat i całą resztę to "42", ale 45 brzmi jeszcze lepiej. 45 lat, przy moich trzech... wiem ile wydarzyło się w moim życiu przez ostatnie 30 lat (z różnych względów nie pamiętam dokładnie wszystkiego, ale mam ogólny ogląd), a przez kolejne 40?? Może się wydarzyć WSZYSTKO!

To daje Nadzieję i napełnia mnie Pogodą Ducha. Na nowy rok życzę sobie i Wam Pogody Ducha, Odwagi i Mądrości dzięki którym człowiek może dokonać wszystkiego czego zapragnie.

Niech Moc Będzie z Wami

Dominik Alkoholik