Szukaj na tym blogu

niedziela, 10 stycznia 2021

KROK PIERWSZY

 „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że przestaliśmy kierować własnym życiem”.


 Bez przerobienia Pierwszego Kroku niemożliwy jest powrót do zdrowia i osiągnięcie prawdziwej trzeźwości.

 Mnie przyznanie się do bezsilności przyszło bardzo łatwo, jak zwykle siedziałem w kotłowni udając, że jestem czymś zajęty i piłem. nie pamiętam nawet kiedy dokładnie to było, kiedy piłem dni bardzo mocno mi się ze sobą zlewały.

 Pomyślałem, że kiedyś obiecywałem sobie, że nie będę jak mój ojciec, że nie będę pił, a pomimo to siedzę i piję. Nie wiedziałem co i jak zrobić ze swoim życiem. Pogodziłem się wtedy z tym, że jestem życiowym przegrywem, że niczego nie osiągnę, ale daleko mi wtedy było do szukania jakiejkolwiek pomocy. byłem jak Pijak z "Małego Księcia", piłem, żeby zapomnieć, że piję. 

 Bezsilność wobec alkoholu była dla mnie czymś normalnym, nie zliczę dni kiedy rano mówiłem sobie: " dobra dzisiaj tylko klina, żeby się jakoś ogarnąć i więcej nie piję", a po kilku godzinach piłem pół litra "z gwinta"... Każda aktywność była wymówką do spożycia, lub zdobycia alkoholu. Nie kierowałem swoim życiem, wszystko obracało się wokół alkoholu. 

 Obwiniałem za to wszystkich dookoła, a jeszcze bardziej siebie, nikt mnie nie rozumiał, wszyscy się na mnie uwzięli, a przecież ja nie robiłem nic złego. 

 Był to bardzo trudny, dziwny, destrukcyjny okres mojego życia, nie potrafiłem sobie radzić z niczym i wszystko było dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Był to też okres w którym mój ojciec, a potem ojciec mojej partnerki zmarli w odstępie kilku miesięcy. Wydawało mi się, że te wydarzenia nie miały na mnie żadnego wpływu, ale mechanizmy chorobowe się nasiliły i zacząłem pić kasacyjnie. przez prawie dwa lata łatwiej było policzyć dni kiedy nie piłem, niż te, gdzie byłem pijany non-stop. 

Był to okres w którym miałem życia na tyle dość, że rozważałem samobójstwo, tylko po to, żeby się dłużej nie męczyć, bo przecież dla innych to i tak nic nie zmieni, czy żyje, czy nie. 

 Na szczęście ten okres jest już za mną dzięki terapii, ale gdyby moja kobieta mnie nie zmusiła do tejże terapii to mogło by być inaczej. Na początku nawet pomimo terapii i mityngów nadal piłem. Potrzebowałem terapii stacjonarnej w ZLU Charcice, by skutecznie odstawić butelkę. 

 Nie ja jedyny z resztą tak miałem, bardzo trudno jest przełamać mechanizmy choroby i wziąć się z życiem za bary. Mówi się i ja mam podobne odczucia, że pierwszy rok trzeźwienia jest najtrudniejszy. Początki akceptacji tego, że do tej pory wszystko co robiłem, było błędne są bardzo trudne, bo nikt nie lubi przyznawania się do błędów. Do tego potrzeba czasu i pokory, której Ja Dominik Alkoholik nie miałem za grosz. Było to spowodowane wieloma czynnikami, o których na pewno jeszcze szeroko będę  pisał. 

 Kiedy piłem myślałem, że jestem super- hiper wyjątkowy "jeden na milion" i wszyscy mają mnie podziwiać i szanować. 

 No cóż... jestem jedynakiem "Beniaminkiem", z kompleksem wyższości zaszczepionym mi przez matkę jeszcze w dzieciństwie. To że mam IQ około 120-130 (a może i większe, nie wiem na ile wierzyć testom, które do tej pory wypełniałem)  przy średniej krajowej 90 IQ też mi nie pomaga... 

 Teraz jako alkoholik nie uważam już, że jestem jeden na milion, trochę spokorniałem, choć nadal mam świadomość swojej wartości. 

 W Polsce według znanych mi statystyk co dziesiąta osoba uzależnia się od alkoholu, a z tych którzy się uzależnili co dziesiąta osiąga trwałą abstynencję, czyli o ile moja matematyka mnie nie zawodzi, to jestem jak na razie 1/100 uzależniłem się, doszedłem do fazy przewlekłej i pozbyłem się obsesji picia. Niektórzy specjaliści określają to jako wyleczenie z alkoholizmu, chociaż ja osobiście uważam to tylko za zahamowanie procesu chorobowego, dla mnie Dominika Alkoholika  nie istnieje pełne wyleczenie z alkoholizmu, bo to by oznaczało możliwość spożywania alkoholu w sposób "Normalny" okazjonalny jak osoby, które tego problemu nie mają. 

 Teraz od trzech lat nie piję, pracuję na programie 12 Kroków AA i mając 30-kę na karku nadrabiam 27 lat błędów wychowawczych, egoizmu i ogólnie pojętych błędów i wypaczeń, które popełniłem w życiu. Nie wiem, czy uda mi się wszystko naprawić, zmienić i wyprostować, ale chce spróbować, bo alternatywa mnie przeraża.

A wszystko zaczęło się od zaakceptowania siebie, swojej bezsilności i postawienia jednego Kroku na właściwej drodze życia...

Życzę Wszystkim Siły i Pogody Ducha

Dominik Alkoholik






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz