... mi zajęła podróż z nory emocjonalnej w jakiej wtedy byłem do "TU I TERAZ". To całkiem długa wycieczka i gdybym od początku skupiał się na tym, ile mi to zajmie, i ile rzeczy w SOBIE w międzyczasie zmienię, to pewnie w życiu bym nie wyruszył.
Skupiałem się na negatywach, uważałem się za ofiarę losu i tak się zachowywałem.
Każda zmiana wymaga czasu i pracy. Jednakże najważniejsza jest decyzja, że chcemy się zmienić. Przejście z przekonania "Muszę wszystko sam robić, nikt mi nie pomaga, większość ludzi to debile, wszyscy jesteście buce!!!" do "Bądź dobry dla innych, bo każdy ma swoje problemy i nie każdy jest tak samoświadomy jak Ty" było trudne...
Subiektywnie bardzo trudne i wielokrotnie się zastanawiałem, czy "Serio, to nie ja mam rację?". Często nie do przyjęcia był dla mnie fakt, że moje przekonania i założenia są obiektywnie błędne, i przez nie jest mi trudno uzyskać wewnętrzny spokój i harmonię. Próbowałem różnych rozwiązań, dróg i ścieżek. Czytałem poradniki, czytałem literaturę AA, słuchałem mityngów spikerskich (forma monologu alkoholika o swoim uzależnieniu i drodze do trzeźwości), pracowałem, miałem hobby, rozwijałem się i żyłem zgodnie z zasadą:
"Rób tyle, żeby nie mieć czasu na narzekanie".
I tylko i wyłącznie dzięki temu coś zaczęło się zmieniać...
"Będę myślał pozytywnie tylko, jeśli zmieni się wszystko"
Wiele osób tak myśli i ja też tak myślałem. Przez lata moim życiem rządziły chore mechanizmy. Dopiero kiedy poszedłem na terapię, a i to po dłuższym czasie, zrozumiałem, że jedynym sposobem na życie, który nie prowadzi do choroby to:
"Wszystko się zmieni, jeśli tylko pozytywnie myślał będę"
Jeśli kiedykolwiek zadałeś sobie pytanie: "Czy ze mną jest coś nie tak?"
- to prawdopodobnie tak jest...
Czy łatwo to wyłapać i zacząć działać?
NIE
Mnie to zajęło sporo i trochę zazdroszczę każdemu, kto zaczął się ogarniać wcześniej. Jednocześnie współczuję każdemu, kto nadal się męczy, a chce coś zrobić i nie wie jak... Takich osób jest wiele. Czasem nawet duży wysiłek nie pomaga.
Moja ŻONA niedawno napisała na FB o mnie tak:
"Kiedy patrzę na niego widzę dwóch facetów:
- tego sprzed lat, który irytował mnie na maksa, który pisał komentarze od rzeczy, którego nie raz zablokowałam, który był przeciwnikiem ślubu i dzieci
- tego teraz, który jest inteligentny, czuły, troskliwy, który rozśmiesza mnie na każdym kroku, z którym mogę rozmawiać na każdy temat i o każdej porze...
Ten drugi facet jest zdecydowanie tym, którego chciałam. Którego potrzebowałam. Który zmienił się o 180 stopni.
Teraz jest najlepszym mężem i już najlepszym ojcem na świecie!
A takie momenty jak ostatnio - kiedy podczas kąpieli w wannie Dzidzia zaczęła się wiercić, a on wziął prysznic i ciepłą wodą polewał mój brzuch, nagle mówiąc: "No już, kochanie, Tata już Cię grzeje..." - sprawiają, że tylko utwierdzam się w swojej decyzji, iż wybrałam odpowiedniego człowieka na męża i ojca 🥰❤️😘"
I sam widzę ten dualizm w sobie... Ten paradoks polegający na tym, że jednocześnie chcę i nie chcę... Boję się zmian i odpowiedzialności, a jednocześnie boję się, że nic się nie zmieni i pogrążę się w chorych zachowaniach...
Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Mam wpływ tylko na niektóre jej aspekty. Mogę albo zaufać, że wszystko się ułoży, albo martwić się o wszystko i zostać paranoikiem...
Decyduję o tym na co mam wpływ i to daje mi wiarę i ufność na przyszłość.
POGODY Ducha,
Dominik Alkoholik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz