Szukaj na tym blogu

niedziela, 14 marca 2021

Krok 3 (chyba, że odbiegnę od tematu...)

 "Postanowiliśmy powierzyć, nasze życie i nasza wolę opiece BOGA, jakkolwiek Go pojmujemy." 

Od trzech lat nad tym kombinuję i nadal nie jestem pewny, czy dobrze to rozumiem. Krok Trzeci jest domknięciem "Trójcy" kroków.

1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.

2. Uwierzyliśmy, że siła większa od nas samych  może przywrócić nam zdrowie.

3. Postanowiliśmy powierzyć, nasze życie i naszą wolę opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

 W oryginale:


1.We admitted we were powerless over alcohol - that our lives had become unmanageable.

2.Came to believe that a Power greater than ourselves could restore us to sanity.


3.Made a decision to turn our will and our lives over to the care of God as we understood Him.


 Kroki te w skrócie określane są jednym zdaniem:
'JA nie mogę, ON może, chyba Mu pozwolę." 

Krok ten jest określany "Pierwszym Krokiem działania" i długo kombinowałem dlaczego, bo to przecież na pierwszy rzut oka tylko "Dobra ziomek, rób co chcesz, byle bym nie zaczął chlać..." w zasadzie jest to koncepcja lekka, łatwa i przyjemna, ja nic nie robię, a mam swojego ochroniarza, który będzie mnie osłaniał od pokus i będzie super, bo oddaję się pod opiekę i cokolwiek się nie stanie to ktoś się mną będzie opiekował i nic się nie odpierdzieli...

 Problem w tym, że ja tak zawsze żyłem i przez ostatnie 10 lat odjebało się dużo rzeczy z których dumny nie jestem... I tu pojawia się to "działanie" Powierzenie komuś swojego życia, to oddanie mu decyzyjności, pokorne przyznanie, że sobie nie radze i nie wiem co robić dalej (krok 1). 

 Nie wiem na ile uwierzenie w coś jest działaniem, ale to szeroki temat. Krok drugi to krok szansy i nadziei. "Sam sobie nie poradzę, ale ktoś mi może pomóc.' 

 Natomiast krok trzeci, to dla mnie jasne działanie, nie tak odważny i głęboki jak krok siódmy, o którym na pewno będę pisał, ale nadal to działanie, na początku bardzo w brew sobie...

 Jak wspominałem dla mnie trzeźwienie to wędrówka górskim szlakiem, szlak czasem jest łatwiejszy, czasem trudniejszy, ale oznaczony i mam grupę przyjaciół do towarzystwa. Teoretycznie wszystko jest świetnie, Cud, Miód i orzeszki...

 Spacer z widoczkami w miłym towarzystwie jest super i fajnie nam się idzie, jednakże mogą pojawić się trudności. Nieprzewidywalna pogoda, strome podejścia, zmęczenie, rozwidlenia szlaku, które mogą wydawać się prostsze, różne reakcje w grupie, czasem to My będziemy mieli dość, a czasem nasi przyjaciele. masa zmiennych...

 A nie mamy wpływu na to jak w przyszłości będzie ten szlak wyglądał... Zwykle zanim podejmiemy trudna wyprawę to trenujemy na czymś prostszym. 

Tutaj nie ma prób, nie ma 15 lat treningów przed maratonem, to jak Legia Cudzoziemska : "MASZERUJ ALBO GIŃ" I tu pojawia sie najtrudniejszy element kroku trzeciego 

 W Legii Cudzoziemskiej trening jest morderczy i wszystko ma na celu przygotować żołnierza na każdą sytuację. Jeśli na początku treningu jesteś pół żywy, to znaczy tylko tyle, że później w podobnej sytuacji przeżyjesz, zamiast zginąć natychmiast. tak samo jest w Trzeźwieniu. Jeśli na początku leserujesz, szukasz obejść, wymówek to w przyszłości możesz spotkać się z sytuacją "nie do przejścia", w której powiesz sobie "Gdybym wtedy, i wtedy poszedł trudniejszą trasa, teraz bym sobie poradził" dlatego nie warto szukać prostszej drogi, bo tak jak dowódcy w Legii doskonale wiedzą dlaczego trening wygląda tak jak wygląda, tak samo Bóg /Siła Wyższa/ Karma/Latający Potwór Spaghetti wie doskonale, że twoja droga jest tak wyznaczona, żebyś sobie poradził.

Trzeba TYLKO, albo AŻ powierzyć jej swoje życie i nie szukać wymówek, leserować i działać. 24 godziny na dobę, w zgodzie z programem 12 kroków i systemu moralnego, który wyznajesz.

 Nie twierdze, że to łatwe, ALE WŁAŚNIE DLATEGO, ŻE JEST TO CHOLERNIE TRUDNE WARTO TO ZROBIĆ, BO TO DROGA NA SZCZYT TWOICH MOZLIWOSĆI!!!!

Wjechanie Fasiągiem na Morskie oko nigdy nie będzie tak satysfakcjonujące jak wejście tam pieszo. Wjechanie kolejką na Kasprowy Wierch jest szybkie i proste (po odstaniu pół dnia w kolejce), ale przejście z Doliny Małej łąki, przez Giewont, Kopę Kondracka na Kasprowy Wierch to o wiele ciekawsze przeżycie (zaliczyłem taką trasę, tylko 11 godzin :) ) 

Pogody Ducha i Odwagi by zmieniać na lepsze WSZYSTKO NA CO MAMY WPŁYW

Dominik Alkoholik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz